wtorek, 5 października 2010

śnią mi się dziwne rzeczy...
śnią mi się odbicia we lustrach.....
cienie...
jakby wizje, zjawy, próbujące przejśĆ na moją strone tafli lustra...
Tafla lustra w tych snach wyraźnie je powstrzymuje jako bariera fizyczna...
chodź mam dziwne poczucie ze nie chcę żeby je powstrzymywała, żeby tafla lustra była nierealna a cienie z innego świata...stały sie realne.... tym bardziej że wiem że maja mi wiele do powiedzenia...
Czas niepodzielny Władca poczatku i końca...
co jeśli już nim przestał byc, chodź dalej upiera się w swoim królowaniu?
co jeśli czas sie skończył?
czym jest miłośc....
boże zapomniałam jej definicji, gubiąc się w środku drogi życiowej, wchodząc w nieudane małżeństwo, z którego powinnam juz dawnno odejść....
nagły błysk w głowie...
redefinicja...
olśnienie?
nawrócenie?
jeśli nie tak to co?
zaczynam coraz bardziej odnajdywać siebie..
nie jest łatwo wszystko co szlachetne rodzi się w ból (tak wiem trochę martyrologiczne i pompatyczne ale życiowe) a pójście swoją ścieżka i w zgodzie z sobą jest szlachetne ze wszech miar...(chyba?)
to nie był łatwy ani przyjemy etap mojego życia....
za dużo elementów niechcianych, nieprzewidzianych i w personalnym poczuciu krzywdzacych...ale dupa takie jest życie pewnie niejedna 'fajna niespodzianka' mnie czeka....
moje małżeństwo chodź nie legalnie i prawnie jest już przeszłością...mój mąż ma zakaz policyjny zbilżania się do mnie... ja wylądowałam z możliwością rekonstrukcji dna oka(odpryśnięta kość z pod dna oka) ale jest już o 'niebo lepiej' oko wróciło do normy...
ja zastanawiam się, która drogą w zyciu pójść....
nie będe się oszukiwać czuje się jak bezdomny kundel- bez pana, domu, pewności o jutro.... na swoją kość w życiu pewnie muszę poczekać... a czekanie zawsze mnie nużyło
prubuje dostosować do rzeczywistości - problem polega na tym, że to ja zawsze rzeczywistość projektowałam, nie starając się być inwazją - przeciwnie w ramach - żyj i pozwól żyć innym- teraz jedna muszę się do niej dogiąć a jako, że z natry jestem istotą nieugiętą i cholernie dumna(ta ostatnia cecha zawsze mnie gubiła) nie wychodzi mi to pewnie najłatwiej...
pewnie nie...
ale niezbadane są wyroki życia
i
.....
zawsze pozostaje wyjście
wyjście bez uliczek bocznych i kompromisów...
dziś jedyne co kołacze mi sie po głowie to że dusza jest wolna(cytując miedzy innymi za Frommem i nic nie jest jej w stanie złamać....
zaczynam odkrywać inna siebie- stara siebie, której tak bardzo mi brakkowało przez ostatnie 3 lata... wolną artystyczną niekompromisową...
bo kto każe chodzić mi na kompromisy, kiedy są niepotrzebne...
kto wyznaczył prawa społeczne...
wczoraj oczarowała mnie muzyka z fleta, więc dorzuciłam się do kapelusza wystawionego jak na mój gust przez narkomankę z irokezem...
ale wielu 'normalnych' ludzi zazdrościłoby jej tej jednej sekundy, której przez swą muzykę grana na flecie połączyła się z Bogiem.....
czy to już moralizowanie? od którego boże uchowaj mnie w swej łaskawości.

środa, 9 czerwca 2010

Zla sie nie ulekne...

Jedna z najpiekniejszych rzeczy jaka w zyciu czytalam:

'Pan jest pasterzem moim.
Na niczym mi nie zbywa.

Na zielonych pastwiskach położył mnie,
nad spokojne wody mnie prowadzi.

Duszę moją posila,
prowadzi mnie po ścieżkach prostych
dla chwały swego imienia.

'A choćbym zeszedł w ciemną dolinę śmierci,
nie będę lękać się złego,
bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij pasterski i laska:
one mnie będą wiodły.

Ty stół biesiadny zastawiasz przede mną
na przekór moim wrogom,
głowę moją olejkiem namaszczasz,
a mój kielich przelewa się.

Szczęście i łaska podążają za mną
po wszystkie dni mego życia.
I zamieszkam w domu Pańskim
na długie czasy.'

Psal Dawidowy tlumaczenie Milosza.

poniedziałek, 31 maja 2010

maro
14:06:56
jak Cie ierwszy raz zobaczylam wiedzialam albo bedziemy najgorszymi wrogami albo sie zaprzyjaznimy
14:07:00
nie ma polsrodkow




IWONA
14:07:08
dokladnie jak mowisz




maro
14:07:09
i niezmeirnie sie ciesze ze jestes po mojej stornie




IWONA
14:07:21
szkoda ze ja tak malo takich ludzi w zyciu spotkalam




maro
14:07:42
mam kurwa tak samo
14:07:46
szkoda




IWONA
14:07:51
"ludzi z mojego swiata"




maro
14:08:08
wiem
14:08:15
biale kruki jestesmy
14:08:19
dziwne istoty




IWONA
14:08:24
dokladnie
14:08:30
ale to chyba dobrze'




maro
14:08:50
ja wiem mnie pawie nigdy nikt nie rozumie




IWONA
14:09:04
lepiej byc mala izrozumiala sobie grupa niz wielka szaroscia




maro
14:09:21
nie wiem Iwona, musze to przemyslec




IWONA
14:09:25
to dlaczego ja cie rozumiem
14:10:01
wiele jest szarych nieznaczacych swiatu nic ludzi, bez potencjalu i celow, aspriracji, ambicji




maro
14:10:03
bo jestes moja projekcja a ja siedze w domu wariatow i tak naprawe to Cie nie ma rozmawiam sama ze soba




IWONA
14:10:12
a tacy ludzie nierozumieja tych drugich




maro
14:10:14
(to by tlumaczylo dlaczego jestes taka idealna




IWONA
14:10:21
hehe
14:10:27
bez przesady ale to wytlumaczalne




maro
14:10:37
no widzisz ja mam na wszystko odpowiedz
14:10:41
pytaj ja Ci wyjasnie
14:10:51
po znajomosci




IWONA
14:10:59
na wszystko?




maro
14:11:14
bo Ci dobrze z oczu patrze chodz z powodu Twego wzroztu musze skakac




IWONA
14:11:23
no tak
14:11:31
ja mam na co dzien duzo pytan




maro
14:11:37
to wal




IWONA
14:11:39
i zawirowan myslowych




maro
14:11:43
winna Ci to jestem




IWONA
14:11:52
ciagle sie nad czyms zastanawiam




maro
14:12:01
ahhahaha i ha witamy w klubie




IWONA
14:12:13
no my ciagle w tym samym klubie




maro
14:12:15
ja sie nawet zastanawiam dlaczego pomidor jest czerwony




IWONA
14:12:20
ale wiesz co mnie by rozbawilo?




maro
14:12:20
dzis mialam taka faze
14:12:28
co by Cie rozbawilo?




IWONA
14:12:30
ja mam podobne
14:12:47
gdybys dolaczyla do mojego klanu "rozwiedzionych"
14:12:48
;>
14:13:07
hehe
14:13:13
to tak dla rozbawienia
14:13:21
bo czuje sie w tym klubie samotna




maro
14:13:23
a wiesz Wiatkowska ze to mozliwe wszakze i powiem Ci - jestes mlodsza a kurwa wszystko przede mna przezylas
14:13:40
a pamietasz jak po subie Ci powiedzialam ze ja wiem ze ja sie rozwiode?




IWONA
14:13:42
nieiwem czy to dobrze, dla mnie tak bo szybciej si eucze
14:13:50
o tak




maro
14:13:54
kurwa pamietasz i ze biore slub zeby byc jak Ty?
14:14:05
no ja widac mniej jestem pojetna




IWONA
14:14:20
ale ja mialam jedna nieudana probe




maro
14:14:24
dzis mam taki metlik w glowie ze zjadlam pol pomidora




IWONA
14:14:27
ty widocznie tez taka musisz przejsc




maro
14:14:35
burczy mi w brzuchu i WIEM - ze nic nie zjem
14:14:47
dobra Dupo ;>




IWONA
14:14:47
to ja mam podobnie




maro
14:14:51
ja musze leciec




IWONA
14:14:53
na nerwy tez nic nie zjem




maro
14:14:55
bo sie spoznie




IWONA
14:14:57
leeeecccc
14:15:03
odezwij sie




maro
14:15:04
no ja nic nie potrafie przelknac
14:15:22
odezwe obiecuje ale ty tez sie odezwij wiesz jak milczenie mnie zabija i odurza




IWONA
14:15:24
dobrze ci zrobi na nadwage
14:15:34
a z wieczora siedze




maro
14:15:36
z moja odwaga zle ostatnio




IWONA
14:15:40
a wiec pisz




maro
14:15:43
lece
14:15:49
milego wieczoru!




IWONA
14:15:57
wzajemnie
14:16:01
i zjedz cos
14:16:03
!!
''IWONA
13:45:27
stara jestem? zniszczona upadkami w zyciu?
13:45:37
no nigdy niema gwarancji
13:45:51
sra na otoczenie co pomysli rob swoje
13:45:55
zycie jest jedno
13:46:31
moze kolejny raz sie pomylisz ale lepiej zalowac ze niewyszlo niz zalowac ze sie nie sprobowalo




maro
13:47:03
boze jak ja Cie kocham
13:47:12
stara ile ja Ci browarow jestem winna
13:47:34
ile razy Ci buty w nastepnym wcieleniu bede pastowac
13:47:39
to Ty nie wiesz Iwona




IWONA
13:47:43
wzajemnie dupo




maro
13:47:44
no bo skad?




IWONA
13:48:11
nie zartuj




maro
13:48:18
to nie jest zart
13:48:28
przychodzisz ratujesz mi zycie i to niby mimochodem




IWONA
13:48:50
bo ja cie kurwa mac wojsznis rozumiem




maro
13:48:58
wiem
13:49:27
cos czuje ze zestarzejemy sie w tym smaym przytulki''

i tylko jeden komentarz Iwona jak ty sie czujesz stara to co ja mam powiedziec?

piątek, 21 maja 2010

nareszcie zasluzony weekend!
uwielbiam ten stan niezmaconej niczym wolnosci...
czas wyruszyc przed siebie.

be ware!



Porzuc wszelka nadzieje, Ty ,ktory tu wchodzisz... (Dante)

niedziela, 16 maja 2010

logiko - wróć.

wy też macie takie wrażenie, że większość ludzi nie posługuje się logiką?
...i chodźbyś starał się wytłumaczyć cokolwiek logicznie, racjonalnie, jasno to znajdą tysiąc sposobów na wymiganie się od spojrzenia prawdzie w oczy. Prawdę przynosi logika ale pewnie jest jakiś powód do omijania prawdy i brniecia w zabobone bzdury, iluzjie i 'może jakoś to będzie'. W sumie pewnie jakoś to będzie- pytanie tylko - JAK?
Nawykłam, że niewielu ludzi posługuje się myśleniem jako takim i można z nimi pogadać, wymienić się poglądami, czegoś nauczyc i pewnie coś przekazać....
a właściwie to nie nawykłam, nie umiem przejśc nad tym, że świat jest jaki jest i że nie mozna go zmienić.
Ktoś kiedyś mi powiedział(i myślę, że coś w tym jest...) - jakie to flustrujące....
Ps. bicie głową w ściane też nie pomaga - przetestowałam.
Pss. gdyby ktoś się wybierał na Marsa, może mnie zabrać ze sobą, mało jem, nie wiele ważę...

czwartek, 13 maja 2010

nie nawidze kolejek! a kolejki w banku to już apogeum mojej nienawiści!
....
moja 'lepsza' połowa wymyśliła sobie, że musimy otworzyć konto oszczednościowe. ...pomysł całkiem niezły nawet...
...ale nie o oszczędzaniu chciałam pisać bo z natury rzeczy jako osobę niezainteresowaną matarialną stroną rzeczywistości -oszczędzanie mnie nie interesuje - pewnie dlatego moja 'lepsza' połowa zapragnęła takiego konta.
Wizyty w baku dla mnie są katorgą ale to jeszcze nic bo - moja 'lepsza' połowa z wizyt w banku uczyniła sobie hobby. W erze bankowości online, on z każdą bzdurą biegnie do doradcy osobistego, bo oczywiście nie można poczytać na internecie i podjąć z ciepłą kawą w ręku decyzji. Przemek uwielbia jałowe dyskusje o niczym więc nie dziwię się, w końcu to on rozmawia z każdym domokrążcą i świadkami jehowych(i to nie jest żart).
Balans jest taki, że otworzyliśmy sobie konto oszczędnościowe na znikomy procent i jeszcze z podatkiem. Oczywiście kiedy zaczęłam tłumaczyć że złote konto jest bardziej logiczne - odpowiedź mojej 'lepszej' połowy - 'nie bo nie' (bo zapytałam się - ale dlaczego tak sądzisz?). Moja 'lepsza' połowa jednak po 20 minutach przetrawiła mój komunikat i postanowiła zmienić decyzje. Pan, który nas obsługiwał (notabene całkiem uroczy, pomijając bezustannego grzebiania sobie w uchu) był bliski zawału. Stanęło na tym, że za tydzień jedziemy znów zmienić decyzję bo zagroziłam swemu lubemu publicznym pobiciem, jeśli zostaniemy w banku nastepne 40 minut.
Chciał tamte konto - MA - i teraz niech cierpi.
Kiedys napisałam felieton do gazety lokalnej o kolejkach(felieton nota bene zrobił furrorę). Naprawdę NIENAWIDZĘ KOLEJEK!!!
Dziś wchodzę i już wiem - nie jest dobrze, kolejka zaprawdę nieduża, ale za to składająca się z emerytów!
Z moich obserwacji(a co można robic w kolejce?) wynika, że emereyci i renciści siedzą przecietnie po 4 razy dłużej niz zwykły śmiertelnik. Nie ma sie co nawet specjalnie złościć - każdy z nas będąc na emeryturze i mając do towarzystwa zrzędzącą 'lepszą' połówkę, kota i rybki akwariowe będzie sobie urządzać wycieczki do banku, żeby tylko z kimś pogadać... dlatego mam żelazne postanowienie - nie dożywać emerytury! Nie mam zamiaru swoją osobą zamęczać wszechświata, wolę boga skoro i tak jest złośliwy.
Notabene miałam rację przed nami była para emerytów i jedna sztuka samotna emerytnicza i oni byli na poczatku za nimi jakiś ciemnoskóry człowiek i panienka, później my. Afroamerykanin i panienka i my zostaliśmy obsłuzeni - emeryci dalej siedzieli :D
zapisałam sobie więc w swoim osobistym kajecie - nigdy nie startuj do pracy na pozycje doradcy osobistego w banku, bo ich wszystkich pozabijasz! a ja przecież brzydzę się przemocą fizyczną jak każdy szanujący się buddysta.
Teraz musze się skoncentrować jak wesprzeć psychicznie osobę bliką mojemu sercu, która została zdradzona przez swojego partnera i to dosłownie. Mówił, że ją kocha nie pozwolił jej wyjechać kiedy chciała zmienić miejsce zamieszkania i co się okazało?
-że będąc na wycieczce w Azji udał się do burdelu...
Planuje ją zjebać doszczętnie za to że sobie pozwoliła, że już dawno jej mówiłam że nie powinna się z nim wiązać... ale co ja tam wiem o życiu... ale nie no kurwa pójść do burdelu ... i ma koleś szczęście że mieszkaja daleko bo spotkałabym sie z nim osobiście i moimo iż jestem szanującą się buddystką - zabiła na miejscu i bez mrugnięcia oka(na zimno?)
sa pewne rzeczy, których nie robi się i tyle, w szczególności bliskim mi osobom...
jezu - zabije go. przysięgam,że go zabiję.

wtorek, 11 maja 2010

mam przesrane

dziś w pracy dostałam głupawki... to była głupawka nad głupawkami!
i jej konsekwencje coś czuję spadną na moją biedna głowę..
Spadną tym bardziej ,że niedługo muszę zabukować sobie urlop ,a po takim przyśmianiu się z szefa - może być ciężko - przecież go znam... a pośmiałam się dość perfidnie zresztą z głównego managera też...
życie...
a wszystko przez kebaba z baraniny... tak już mam ,że jak zjem to swoje ulubione danie, przestaje być pracownikiem roku i zaczynam się nabijać, a humor potrafię mieć lekko wredny ;>
bo naturę już mam...
ponadto odkryłam, że mogłabym zostać detektywem roku - nie pozostawiam żadnej sprawy niedokończonej i uwielbiam rozkminiać wszystkie aspekty danych tematów,a im coś dziwniejszego tym większe prawdopodobieństwo że nie popuszczę a co potrafię wymyślić to przechodzi czasem nawet moje ludzkie pojęcie (stąd mój prosty wniosek że jestem nadczłowiekiem).
a plan mam iście diaboliczny...
...i postanowiłam że w niedługim czasie przeprowadzę 'test ostateczny' pewnemu człowiekowi, który wybitnie intrygującą naturą nurtuje mnie i nadeszła chwila prawdy wiekopomnej(Iwona wie o czym mówię)
Logika - tylko ona potrafi uratować i wyprowadzić na prostą...
Człowiek ten, albo przypadkiem uruchomił cała lawinę przypadkowych sytuacji albo... jest godnym przeciwnikiem dla mojej skromnej osoby, co jest rzadko spotykane w moim świecie i wymaga podjęcia rękawicy... i ja ją podejmę(chodźbym się miała skichać!). Problem polega na tym że w sumie mam mało informacji i nad tym właśnie pracuje - pozyskaniem ich ale to zawsze wymaga solidnego przygotowania, opracowania planów awaryjnych, spreparowania serii lawinowych 'przypadków' prowadzących do celu i ostatecznego szybkiego i bezbłędnego ataku na ofiarę, która niczego się nie spodziewa a później jak radzi Dupa - użycia maksymalnej dawki uroku osobistego. Pożyjemy - zobaczymy - na pewno jednak czegoś się nauczę lub załamie nerwowo...
Po raz kolejny zamierzam zabalansować nad przepaścią i wyjść z tego cało :D
czego i Wam przed snem - życzę.

czwartek, 6 maja 2010

bo nie ma odpowiedzi oczywistych....

z przemyśleń na dziś...
Pierwsze dość ważne -chyba kołatało w mojej głowie już dawno - spotkałam ludzi, dobrych, normalnych, otwartych i wtedy pierwsza myśl jaka przemkneła mi przez głowę - to fajni, normalni ludzie...
i później nastąpiła(bardzo typowe u mojej osoby) pytanie - 'dlaczego' ? chodziło bardziej o to dlaczego sformułowanie 'normalni' uważam za pozytywne i doszła do mnie oczywista odpowiedź niemal natychmiast(to akurat dość rzadkie u mojej osoby, żeby nastąpiły natychmiastowe odpowiedzi).
'bo w dzisiejszych czasach normalność jest nienormalna, każdy lansuje się na osobowość, kogoś wykraczającego 'poza' i rzadko w dzisiejszych czasach o 'normalnych' ludzi....
i musiałam przyznać, że coś w tym jest - ludzie rzadko są sobą...
Poza tym to już któryś dzień mojego powrotu do głębokich praktyk medytacyjnych wspieranych dodatkowo czytaniem Osho(w sumie go znam, ale stwierdziłam, pod namową koleżanki, że odświerzanie nie jest może takie złe).
Nastąpiła we mnie zmiana, jakieś tam otwieranie czakr, równoważenie energii, później trans medytacyjny i ile się może zmienić to nawet dość dziwne...
w każdym razie czuję, że 'coś' się otwiera a po każdej medytacji mam 'wizje'. Na początku były jakoś ukierunkowane, ale 'głos w głowie'(jakkolwiekby to nie brzmiało skarcił mnie za to) więc przestałam w te wizje ingerować i pozwoliłam im przychodzić samym i jak sobie chcą (a z moim charakterem nie jest łatwo tego dokonać uwierzcie)...
podzielę się jedną z nich chodź pewnie będzie głupio wyglądać...
Pojawiłam się na dziwnej skarpie zawieszonej w powietrzu, to właściwie nawet nie była skarpa, tylko betonowa płyta porośnięta krzewami....
'Ktoś' chciał z niej skoczyć więc złapałam go za nadgarstek i tak wisiał w powietrzu. Wtedy poczułam, że pod ciężarem tej osoby zaczynam się zsuwać i nagle jakaś potężna owłosiona łapa złapała mnie za nogę abym nie spadła i znów pojawił się ten charakterystyczny wszechwiedzący głos - 'jeśli on chce skoczyć, musisz mu pozwolić, bo to jego wybór, nie twój on, jest wolny'. Wtedy zaczęła się jak zwykle dyskusja(miedzy mną a głosem) zakończona moim sformułowaniem, że fajnie że ma wybór ale i tak go nie puszczę, żeby spadł. W końcu jak każdy pragamtyk poszłam na ugodę - ok puszczę Cię bo wiem, że ty decydujesz o sobie ale jak najpierw przeprowadzimy rozmowę i jeśli zadecydujesz, że chcesz skoczyć - nie będę przeszkadzać - tak wiem powinnam zostać mediatorem policyjnym...
Nie wiem jak zakończyła się wymiana zdań z niedoszłym samobójcą, bo przeskoczyłam do rozmowy z jakąś 'inną istotą'.
Dyskusja dotyczyła 'PIEKŁA'.
....zadawałam pytanie i otrzymywałam wymijające odpowiedzi, aż w końcu usłyszałam - 'odpowiedź leży w Tobie'. Odpowiedziałam, że tyle to wyczytam w każdej książce i jest to odpowiedź wymijająca i wtedy otrzymałam odpowiedź. Odpowiedź na pierwszy rzut oka(tak wiem, że to kolokwializm) głupią i niedorzeczną, ale jakby się nad tym bardziej zastanowić....
.....
Odpowiedź brzmiała miej więcej tak - 'piekło jest stanem Twojej świadomości a właściwie Twoim wyborem'.
(wtedy pomyślałam, że to znowu wymijająca odpowiedź!)
i nastąpił jakiś przełom - bo dostałam klarowne, jasne, pełne wyjaśnienie:
widzisz to jest tak(wtedy poczułam się jakby tłumaczono coś dziecku...nieładne uczucie) czy w niebie cz w piekle jesteś kochana tak samo przez cały wszechświat - jak bardzo jesteś kochana, akceptowana, miłowana etc. sama nawet nie wiesz, różnica między piekłem a niebem jest taka, że w niebie(na najwyższych planach, nirvanie jakolwiek tego nie nazwiesz)- potrafisz kochać tak samo doskonale- a w piekle nie potrafisz tak kochać.
....teraz czuję się jakbym odrabiała zadane mi zadanie domowe, myślę nad tym co usłyszałam. W każdym razie cieszę się że wróciłam do głębszej medytacji... czuje jak moja świadomość się poszerza.
to z takich przemyśleń na dziś...

piątek, 30 kwietnia 2010

ZNALAZŁAM!
...ten wiersz, a właściwie jego fargment końcowy, który zrobił na mnie takie samo wrażenie jak kiedyś. znalazłam, tez przy okazji inne wiersze, które czytalam kiedyś po dziesiątki razy.
....nieznalazłam ich na stronie Norwida, gdyż to wiersz B. Lesmiana (heh)
końcowy fragment jest kwintesencją doskonałości:



'Za tę całą drużynę zgiełkliwą i rojną,

Co otuchę donośnym wezwałaby rogiem -

Za ich żywot pokrętny i śmierć niespokojną

Wznoszę kielich. po brzegi pieniący się bogiem !...'


'Toast świętokracki' B.Leśmian

czemu?

a ponieważ mi się nudzi(tydzień an chorobowym) znalazłam ten fragment wiersza, to umieszczę go sobie:


'A księżyc będzie - jak od wieków - niemy,

Gwiazda się żadna z miejsca nie poruszy,

Patrząc na ciebie oczyma szklistemi,

Jakby nie było w Niebie żywej duszy:

Jakby nie mówił nikt Niewidzialnemu,

Że - trochę niżej - tak wiele katuszy!

I nikt - przed Bogiem - nie pomyślił: czemu?'



fragment wiersza 'Czemu' C.K.Norwida na którego właśnie stronie buszuje poszukując tytułu wiersza, który baaaaardzo dawno czytałam, wywarł na mojej skromnej osobie piorunujące wrażenie i którego do tej pory nie moge tytułu ustalić a co za tym idzie przeczytać jeszcze raz. ale ten fragment i wiersz też świetny.

errata

Ps. jak chcecie obejrzeć sobie ten obrazek w pełni(to tylko fragment) wpiszcie w google: Luis Royo The Wait i przejdzcie na graficzny tryb(taki napis obok map - 'grafika') ale uważajcie, niektóre obrazki mają naprawdę słabą jakość i zubożają kolory...

kilka słów o...

dziś będzie trochę o sztuce...
uwielbiam przeglądać galerie wszelakie (no może z tą wszelakością to przesada...)
ogólnie obecnie jestem w fazie Gustawa Klimta, którego uważam za wielkiego wspaniałego i GENIALNEGO. Cudowna kolorystyka o jakiej ja mogę tylko pomarzyć poza tym to.... SECESJONISTA, a ja chyba rzadnego nurtu artystycznego tak nie kocham jak secesji, gdybym była bogata mój dom byłby w secesyjnym stylu, wygiętymi schodami o ażurowej strukturze i motywami pawich piór i nie byłoby w moim domu innych lamp niz lampy tiffaniego...
i to byłby raj!
Nie wiem dlaczego od Gustawa K. naturalnym tropem moje mysli powędrowały do artysty, którego jestem nieprzejednanym fanem odkąd pamiętam - LUISA ROYO. On nie jest człowiekiem - mam taką teorię - że jest aniołem i Bóg go zesłał. Tacy ludzie jak on przywracają wiarę(inna bajka, że to co maluje/rysuje pewnie już dawno zakazane jest przez Watykan)
Starałam się odnaleźć jakąś więź łączącą Royo z Klimtem. Oczywiście oboje często opierają swoje prace ostro o erotyzm(Klimt przedstawiając masturbację, a Royo w swych szkicach to już nawet po erotykę raczej nie sięga) ale to nie to łączy ich...
i olśniło mnie, oprócz oczywistej delikatności i jednego i drugiego chodzi chyba o tą 'prześwietloną' kolorystykę + postacie kobiece, a oboje 'kochają' wręcz prezentować kobiety o silnym charakterze.
Pomimo przycinającego netu idę pooglądać dalej galerię Royo i nie powstrzyma mnie kilku minutowe ładowanie się stron i niedziałające klawisze kursorów po zalaniu piwem w zeszłym tygodniu przy rozgrywce w Age'a :D
poniżej przedstawiam moją ukochaną postać Luisa Royo(a jest ich kilka):

wtorek, 27 kwietnia 2010

to będzie pesymistyczny wpis, więc co wrażliwsi niech nie czytają. Jestem chora i nie zamierzam tego faktu ukrywać przed ludzkością.
40 stopni nie miałam już dawno i wcale za tym nie tęskniłam, tzn. ja wiem że mi zawsze zimno ale to nie jest najlepszy sposób na rozgrzanie się - przynajmiej ja znam lepsze.
Zatoki odezwały się w pełnej krasie. Mam wrażenie że moja głowa napuchła, więc staram się przechodzić bokiem przez framugę w drzwiach, żeby się zmieścić. Na nic nie mam siły. Słucham 10 raz tej samej piosenki bo mi się nie chce przełączyć. Najgorsze jest to że zrobiła się taka piękna pogoda, tyle pomysłów było. Dlaczego choroby nadchodzą zawsze w takich momentach? i kto kazał Pandorze otwierać tą cholerną puszkę z chorobami(baby to zawsze mają głupie pomysły)... normalnie odbija mi...leżeć już też nie mogę. Nawet piekarnik mam elektryczny to nie jestem w stanie skrócić swojego cierpienia...masakra. takie powolne unicestwienie jaźni. a było tak fajnie jak byłam zdrowa!

piątek, 16 kwietnia 2010

no i nadszedł weekend...
ostatni dzień w pracy był zaiście cudowny powiadam Wam. Cholerny chaos i strasznie dużo roboty. Robota spadła nieoczekiwanie i trochę przez przypadek a chaos musielismy ogarnąć z Davem.
Szef poszedł na urlop jednodniowy....
Zostalismy ja i Dave.(Dwóch największych miłośników słodyczy w pracy z recdesku :D)
Oboje jak mogliśmy zamiataliśmy całym działem, robilismy to jednak na wesoło w pełnym poczuciu zbliżającego się weekendu...
Bola dostała ode mnie historyczny wrecz opieprz za nic nie robienie i oszukiwanie. Dave chodził po nią 5 razy bo uciekała z miejsca pracy. Michael(nasz inzynier nie odrużniający plusa i minusa) dostał możliwość komentarza do oficjalnej skargi wysłanej przez Dave'a. Nastał porządek i sprawiedliwość. Oboje jednak oczekujemy powrotu Matta - bo nie uśmiecha nam się do końca odwalanie jego czarnej roboty.
Publicznie też wczoraj, ku uciesze Dave'a, zostałam zboksowana przez Barb, za nie przygotowanie dla niej torebek singlowych do pieniędzy, które będzie sprawdzać. Prawda jest jednak taka, że to dave miał je przygotować.
Dziś zapowiada się granie do 6 rano w Age'a :D zakupiłam już - sake, którą po kolacji będe podgrzewać :D. piwo też jest ale - sake wprowadza taki dobry humor dookoła :D
jutro ognisko z browarem i fanymi ludźmi.
Jednym słowem WEEKEND - jakie to boskie uczucie....

środa, 14 kwietnia 2010

a tak w ogóle, kiedy robiłam ankietę wśród zanjomych odnosnie mojej osoby(potrzebne było do testu psychologicznego.)
Głównymi odpowiedziami były jesteś: ostra i zdecydowana.
Późniejsze miejsca zajęły: ambitna, temperamentna(ja tam uważam się za siłę spokoju), kreatywna etc...
moja przyjaciółka(pozdrowienia dla Nuty) napisała na gg: arogancka i ze wszystkimi się kłóci(co odczytuję jako - posiadająca swoje zdanie...).
z arogancka do tej pory nie moge się pogodzić.... przynajmiej mi napisała jako trzecią cechę : PRZYJACIEL(co odczytuję - zrób mi w końcu te ikonki na stronę :D).

kilka myśli nieuczesanych...

...doprawdy bawią mnie rozmowy odnośnie mojej osoby w wykonaniu Kamili.
Kamila, to koleżanka w pracy - jedyna Polka - ostoja naszego języka. Oprócz standardowych naszych rozrywek ( najnowsza to treningi w strzelaniu z gumek- przy czym Kamila bierze w nich udział dość biernie - jako cel), przeprowadzamy sobie często (o ile czas pozwala) rozmowy iście filozoficzne.
Ostatnio postanowiłam poradzić się jej jak mam zachować się na pewnym ważnym spotkaniu.
Ja obmyślam strategię, ona mi pomaga. Podział obowiązków prosty.
Kamila, jest chodzącą siłą spokoju. Osobą niedozdarcia i sprowokowania(pewnie dlatego nie ustaję w wysiłkach). Zrównoważona i spokojna - normalnie ideał. Jej marzeniem jest zdobycie pracy w ambasadzie, bo też jest po stosunkach międzynarodowych(jak i moja skromna osoba)
...mam więc ważne spotkanie, streściłam Kamili wątek, cel spotkania i zasypałam stertą pytań z cyklu - 'i co ja mam zrobić?'. Nieraz już przechodziłyśmy przez to z Kamilą(czy raczej ona ze mną) więc wiem że należy oddalić się do swojego biurka i wrócić po 20 minutach a Kamila zdąży przetrawić ten nawał informacji i doradzi...
Wyglądało to miej więcej tak:
'Kamila i co ja mam zrobić wiesz że chce dobrze wypaść'
'Pamiętaj żebyś nie była za pewna siebie'
'A ja jestem za pewna siebie?'
'Nie'
'To po co mi mówisz żebym nie była?'
'Bo w tej sytułacji każdy mogłby być'
'Aha, wiesz mi się wydaje Kamila, że najważniejsze to w sumie być sobą, albo Cię ktoś zaakceptuje albo nie...'
'Przemyślę to...'
...ja się oddalam nadrobić to co spadło mi na biurko w trakcie konwersacji i znów wracam po pół godziny...
'Kamila i co wymyśliłas już coś?'
'Tak doszłam do wniosku że najważniejsze to być sobą...'
(wtedy przeszła mi przez głowę myśl, że gdzieś to już słyszalam 20 minut temu...ale brnę w to dalej...)
'Kamila ale mi się wydaje, że powinnam być też miła poprostu, tak wiesz naturalnie'
Wtedy nastąpił zawiesisty wzrok Kamili unoszący się spokojnie znad 25 tysiecy funtów i jej spokojny zrównoważony głos oznajmił:
'Jak będziesz miła, nie będziesz sobą...'

...i znów zburzyła mi całą misternie wymyśloną strategię.
Kamila chyba jednak mnie lubi, bo czasem o mnie dba mimo moich bezustannych kawałów(raz odkurzała pół hali na której pracujemy, bo ja podpuściłam ku rozbawieniu wszystkich).
(Niemniej jednak kiedy robiłam jej wykład o moim drzewie genealogicznym):
'...Wiesz Kamila ja to mam bardziej pochodzenie pokąplikowane, tylko w połowie jestem Polką, chociaż w pełni się nią czuję,'
'No co Ty?'
'Tak w 1/4 jestem Litwinką i z tego jestem dumna, w 1/4 Niemką i to raczej staram się ukrywać...'
'Naprawdę?! AAAAAAAA to dlatego jesteś taka pokręcona!'
jej komentarze prosto z serca mnie zabijają więc dodałam skromnie:
'Tak, ja też myślę, że to po babci która była Niemką....'
i żeby było wesoło jutro też postrzelamy sobie z gumek w pracy :D (póki co coraz rzadziej trafiam sobie sama w palca)

czwartek, 8 kwietnia 2010

tydzień upłynoł pod znakiem bezesnności i od wczoraj 'wielkiej radości' w pracy.
Bezsenność zaczeła się od tego, że jak sie w świeta normalnie śpi to później wybija człowieka z rytmu(co stało się moim udziałem). Więc chodziłam przez cały tydzień jak zombie.
Natomiast w pracy mój departament załatwili na amen. co dwa miliony musimy balansować :D kto nie pracuje na moim dziale to nie wie co to znaczy... a dla recdescu (mojego stanowiska) oznacza to jeszcze więcej. Wczoraj razem z Davem postanowiliśmy grupowo sie powiesić. Później dopadła nas głupawka i stwierdzilismy ze nie jest tak źle i w ramach wiosnennoego dizajnu będziemy malować stokrotki. Przestało nam się jednak chceić smiać pod koniec pracy jak po skonczeniu ostatniego balansu trzebabyło zrobić ostateczny (technicznie połączyc wszystkie sześć :D)
i teraz zasada jest taka : na recdescu nigdy sie nie zgadza balans :D a o sześciu to juz nie wspomnę... to jest ponad siły przeciętnego człowieka. pominę też fakt że nie wiem jak ostatniej nocy 180 na pół jak podzieliłam wyszło mi 54. nie wiem ale wolę myśleć, że to z tego niewysapania.... na szczeście Dave napisał na szkockich nominałach 750 które wyglądało jak 250 więc i tak zjeby największe pośzly na niego :D bo dokładnie ta liczbe wpisalismy do systemu :D:D:D i brakowało nam jakieś 1000 funtów.
tak więc w pracy ciekawie. nasi inżynierowie do mnei się juz w ogóle nie oddzywaja jako że ostatnio zmusiłam ich do pracy. John dostarcza moje ulubione cukierki mleczne systematycznie, Kamile co chcwilke wkrecam ze bedzie miala szkolenie (bardzo sie tym stresuje), i jeszcze tylko Bolę muszę zabic a ostro sie na to zanosi... juz chociażby za to ze systematycznie jak zegar atomowy kradnie mi nożyczki...

sobota, 3 kwietnia 2010

nareszcie w nowym domu. spokuj luz i opanowanie. najgorsze już za mną(czytaj sprzątanie układanie i jakieś dziwne kartony dookoła). Kot już też sie zadomowił. Pierwsza kąpiel w mojej (i tylko mojej- łazience już za mną) tym razem w świetle świec.... odbijających się od lustra. mistyka. i zapach wanilii dookoła....
piękne jest życie w swoim domu! zasadziłam tez pierwsze zioła na oknie: bazylię, oregano i płaskie coś tam.... :D
moja lampa tiffaniego jeszcze nie podłączona ale to kwestia czasu.... zbuduje sobie mistyczny, dekadencki raj. schronienie przed złem tego świata.
i zabaluje spotkanie forumowiczów przebolałam bo czyściłam kuchnię do północy i myślałam że się powieszę ale 10 kwietnia odbiję sobie na imprezie przygotowanej przez Artura (będę podobno miała tam piwo za darmo - obaczymy...)

czwartek, 25 marca 2010

myśli nieuczesane...

nigdy nie zrozumiem jak można mieć więcej niz jedna torebkę i 5 par butów(wliczając w to kapcie)...
i chciałam być strażakiem jak byłam mała.
...boże jestem dziwna....

wtorek, 23 marca 2010

Opwieści z krypty część I

do pracy wrócił Derek, najbardziej specyficzna(za wyjątkiem Boli) osoba w moim zespole. On potrafi mnie w takim samym stopniu rozśmieszyć co wkurwić.
Pomijając już jego dziwne zachowania, które wydaje się mają na celu zwrócenie mojej uwagi, tzn. rzucanie we mnie śnieżkami, ciągniecie za kucyki(jak je miałam), popychanie na biurko szefa etc., człowieka tego mogę uznać za bystrego, w każdym razie ma celne riposty, które potrafią załatwić nawet mnie.
Ostatnio posprzeczaliśmy się trochę :d
..tzn posprzeczaliśmy - suma sumarum przestałam się do niego oddzywać.... po tym jak mi zakazał dostępu do wagi na którym ważyłam pieniądze. Ostentacyjnie tez przestałam od niego przyjmować czekoladowe jajka. zaczęło się w sumie od tego że go sparodiowałam z tymi jajkami przed Nickolą, nieświadoma tego, iż stoi za moimi plecami.
Wtedy zaczęła sie wojna :d.
Najpierw on się ostentacyjnie fochnął(w czym jest mistrzem), później ja. Ostatnie zdanie jakie dwa tygodnie temu do mnie rzucił brzmiało - ' już trzeci dzień nie bierzesz ode mnie jajek(jakkolwiek by to nie brzmiało). Powiedz mi co jest nie tak'. Udawałam, że nie wiem o co chodzi(chyba oboje jesteśmy dziecinni).
Mimo wszystko naprawdę się za nim stęskniłam... Za tym jak ciągnie odkurzacz i gwiżdze na niego jak do psa, za tym jak kłóci sie z szfem i w ogóle - specyficzna dość humorzasta persona z niego. Z nim nigdy nie jest nudno!
...Pomijając już jego zagrywkę, kiedy chciał mnie przestraszyć podszedł do mojego biurka z tyłu i nagle krzyknął. Udało mu się. Pierwszy raz w życiu byłam przekonana że mam zawał. On też pobladł... Ja mu tylko rzuciłam kiedy mogłam już wydobyć głos z siebie(co troche zajęło, bo nie mogłam oddychać), że najlepiej bedzie jak śpiesznym krokiem odejdzie. Pierwszy raz w zyciu nie dyskutował.
Przez nastepne dwa tygodnie będzie zabawnie ;] Później wróci Pierdoła Michael, który nagminnie mówi do mnie 'Mój Aniołku'- czym doprowadza mnie do szału.
Ps. w Dereku lubie też jego spodnie... czy raczej widowisko z nim związane. Nachyla się, spodnie są zawsze za wąskie i sie zsuwają, wszystkie babki sie zbiegają, bo widać mu dokładnie CAŁĄ dupę :D Jednym słowem showman ;> i za to chyba go lubie ;)

niedziela, 21 marca 2010

Nietzsche dobry na wszystko

ku pokrzepieniu serc:
'Spacerek po schronisku dla obłąkanych pokazuje, iż sama wiara nie dowodzi niczego. '
'Mądrość jest szeptem samotnika z samym sobą pośród gwarnego targowiska.'
'W niebie brak wszystkich interesujących ludzi. '
'Cokolwiek jest zrobione z miłości, zawsze przekracza ramy dobra i zła. '
'Przekonania są bardziej niebezpiecznymi wrogami prawdy, niż kłamstwa. '
'Pomagaj sobie samemu: wtedy każdy ci jeszcze dopomoże. Zasada miłości bliźniego. '
'Każda rozkosz pragnie wieczności. '
'Źle się wywdzięcza mistrzowi kto jego uczniem pozostaje.'
'Ustępują oni, ci dobrzy, poddają się wnet, ich serce ulega, ich natura do dna posłuszna bywa: lecz kto innych słucha, ten samego siebie nie słyszy.'
to oczywiście Fryderyk Nietzsche.
i mój absolutnie ukochany cytat tego filozofa:

'Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.'

czwartek, 18 marca 2010

Pakt mimo woli...

Podjęłam decyzję, którą widzę dopiero dziś....
Mogłam podjąć pakt z samym diabłem, byłoby to błyskawiczne zwycięstwo nad tym co mnie teraz najbardziej boli i gnębi, podjęłam jednak pakt z Bogiem, zawierzając mu co najważniejsze i wierząc w jego dobrą wolę. Nie pozostaje mi nic innego jak poczekać cierpliwie i przekonać się czy pod koniec całej tej afery nie usłyszę złośliwego chiochotu i komentarza - 'mówilismy że Bóg jest tylko wytworem społecznej jaźni?'.... i spłonę na ołtarzu drobnomieszczańskich układów i obłudy... ku chwale społeczeństwa i jego norm.
... czasem jednak trzeba w coś wierzyć, chodź przyznaję, że jako buddystce wiara w Boga mi nie po drodze... jakoś.
Ps. dziś dostałam w pracy takiej depresji przemieszanej z kurwicą, że wszyscy moi znajomi poszli celebrowćc z zielonym piwem dzień św. Patryka, że wyrobiłam 200 procent normy.
... i jak nie wierzyć badaniom że nieszczęśliwi pracują lepiej.
jak tu być szczęśliwym ?
Pss. w sumie jakby się nad tym głębiej zastanowić to pisma buddystyczne te najstarsze mówią o Bogu, tylko że każą go pominąć w dążeniu do nirwany, muszę to głębiej zbadać i przeanalizować...

środa, 17 marca 2010

litania przeciw strachowi

'Nie wolno się bać, strach zabija duszę.
Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
Stawię mu czoło.
Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.
A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę.
Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic.
Jestem tylko ja.'
cytat pochodzi oczywiście z 'Dune' F.Herberta - zakon B.G. wykładal to nagminnie, a chodz ja zawsze chcialam byc mententem to....

poniedziałek, 15 marca 2010

cywilizacja...

już pod skrzydłami cywilizacji....
nareszcie....
Weekend dość magiczny z 'Alicją w krainie czarów' 3d na czele i paskudnym popkornem w tle(panu nasypującemu chyba się smaki zmieszały).
Z moim ukochanym kompem, plakatami zdjęciami i kotem(którego rozpieszczam).
Rodzina z rewizytą(której notabene mi brakuje) wpadnie w czerwcu z ogórkami(babcia oznajmiła że niebawem zacznie sadzić ogórki na działce żeby mi przywieść.... bez komentarza :P ).
Z palcem u nogi już lepiej też.... chyba coś mi w stopie strzeliło kiedy zakładałam plecak(mój bagaż PODRĘCZNY, do którego mamusia zapakowała WSZYSTKO, jednakże text roku - 'a może salaterki Ci się zmieszczą?'.... jakoś nie zmieściły). W samolocie przeczytaam całą książkę na przekór 7 małym rozkosznym bobaskom, które przez cały lot wyły, a później zaczęły łazić po samolocie, cholernie zaciekawione co czytam. Szkoda że do samolotu nie można wnosić broi palnej :P
....a i usłyszałam od mojej przyjaciółki że jestem - cytuję - 'chodząca anty-empatią' - to chyba obraźliwe ale i tak jej zrobię podkład pod stronę czy coś tam... poza tym no cóż muszę przyznać, że bywam dziwna i chyba głupia w relacjach z ludźmi bo to co dla każdego z boku jest oczywiste dla mnie nie, ale o tym że ja od strony emocjonalnej nigdy nie wiem o co ludziom biega dopóki mi nie zrobią napisu i nie podepchną pod oczy WIEM(aż tak głupia nie jestem).
Nawet w psychoteście mi wyszło(MBTI - polecam) że mój szanowny typ charakteru ma skłonności w relacjach emocjonalnych i interpersonalnych skłonność do poruszania się jak czołg w składzie porcelany. Podobno dlatego, że chroni w ten sposób swoją najbardziej podatną sferę na ciosy(czyli emocjonalną wbrew pozorom!).
Poza tym poszukuje lekarstwa na swoje cierpienie i pustkę i tęsknotę. Dziś zaczełam obgryzać tynk i dobrze może ma dużo wapnia....
idę porobić plakaty bo mnie molestują o nie jakoś dziwnie a termin jest na 10 kwietnia(to spisek bo miałam się wykąpać w ziołach i wanilii)...
i dlaczego tyle dookoła piosenek o miłości - kiczowatych bezsensu i w ogóle!!!!!!!!!!!!!!!!! dlaczego?

czwartek, 11 marca 2010

Zwycięstwo

Sprawy urzędowe, które były celem mojej wizyty, właśnie zostały pozałatwiane. Pełny sukces i harmonia z urzędnikami. Po drodze kupiłam, też książki, które wprawiły mnie w euforię. Jedni z Polski przywożą kiełbasę ja zawsze książki i nie zamierzam, tego zmienić.
Matka molestuje coraz bardziej. Dziś próbowała mnie przekonać, że jestem wstanie zapakować salaterki do bagażu podręcznego.... bo bardzo chce mi je dać. Naprawdę doceniam jej opiekuńczość. Nastąpił, też atak babci z grzybkami marynowanymi -dlaczego ten scenariusz powtarza się ZAWSZE. Nie wiem, ale kupiłam sobie książki na temat mowy ciała, może zrozumiem coś więcej z tych zachowań i staną się dla mnie bardziej racjonalne (w co jednak wątpię). Póki co rozważam przeniesienie się do hotelu :D
Do matki znów zwracam się - 'Wojciechu'. Nie moja wina, że coraz bardziej przypomina mi Wojciecha Manna...
Po 21 zamierzam zabalować - to mnie 3yma przy życiu. no i książki.
Odkryłam,też zupełnie przypadkiem, że w tej klawiaturze zacina się 'enter' co utrudnia pisanie.
Ponadto tęsknię za moją Zarazą, podobno nawet marcować się przestałą(to akurat - szkoda - mogła poczekać, aż wrócę i pomolestować domowników a szczególnie Aarona, którego nie lubię).
Jest też nie oszukujmy się zimno i widać śnieg za oknem na dachach.
Idę poczytać książki i przygotować się psychicznie na wyjście wieczorem. Czuję że może być magicznie.

a -'tak sobie'

Dziś włóczenia się po urzędach ciąg dalszy...przynajmiej póki co nie było kolejek... Później mały wyjazd w sumie nie wiem gdzie i to mnie cholernie cieszy bo zdaję sobie sprawę, że zaczyna mi odbijać.
Urzędy ku mojemu wielkiemu zdziwieniu okazały się przyjazne... szok i zaskoczenie sytuacją.
Ps. gdyby Krzysiek czytał znów tego bloga wiedz, że nie mogę się do Ciebie dodzwonić bo podałeś mi o jeden numer za mało na swoją komórkę... życie.

środa, 10 marca 2010

uroki 'małego miasteczka'

Siedze odcieta od swojego swiata ktory sama sobie skonstruowałam... od moje centrum dowodzenia z którego wydaje krotkimi zdaniami rozkazy i cierpię.... tzn cierpię.... w sumie wakacje... tzn wakacje.... matka biega i juz ma pouczenia bo jestem jak ojciec, bo cos tam..... no ale powiedzmy. niemnie jednak cierpie odcieta od telefonu mailow, i kilku innych mediow....wiem ze przezyje nawet wiem co zrobic ale CIERPIE i chcialabym to zaznaczyc. w koncu suma sumarum wiem ze za wyjatiek garstki osob to wali tak samo jak mnie. Bedac odcieta od swiata dostalo sie do mojej glowy tysiace pomyslow... zreaizuje je byc moze jaki wroce do domu. Chyba kocham moj dom - moj dom to juz UK nie obca Polska... taka obca i szara. tutaju kazdy sie boi byc sobą... pewnie dlatego uciekłam...kilka twarzy ktore zapamietalam- pani w kosmetycznym, usmiechnieta ze swoja tozsamoscia.... wlasnie slucham SADE. jest boska i nie wiem dlaczego? w sumie wiele rzeczy nie wiem dladczego a wolalabym wiedziec... i nie wiem... dzis albo jutro ide na spotkanie z przyjaicolka... to moze byc ciezkie.... stracila dziecko. pol roku temu. mnie przy tym nie bylo wiem ze powinnnam ale niebyło... poprostu... dziś ją widziałam - umuwiłyśmy się... na wyjazd. jedna z nielicznych osob w moim życiu.

poniedziałek, 8 marca 2010

spotkanie z drążkiem pierwszego stopnia...

dotarła do mnie euforia wyjazdu. Okazało sie że moja przyjaciółka przyleci specjalnie z Berlina zeby sie ze mna spotkać. Życie jest piekne. Wiatkowska jak zwykle nawaliła(w sumie to nawet przez nia lecę... ale nie będe ci wypominać, spuszcze w wc wodę jak będe przelatywać nad Francją....). Życie pełne imprez, przyjaciół.
W wyniku mojej euforii rozwaliłam sobie dziś głowe - biegnąc przez przedpokój zderzyłam się z drażkiem do podciągania :D. chwila oszołomienia i mozna biec dalej... ale mam guza dość pokaźnej wielkości...
zycie.
jutro z rana wylot. Pomacham wszystkim jak bede przelatywać. i jedno mogę sobie obiecać - bedę cholernie ale to cholernie ale to cholernie - imprezować!
Ps. moja kumpela otworzyła sklep internetowy z bielizną - już wiem co dostanę pod choinkę....ostatnio jak miała sklep z herbata i kawą dostałam herbatę... teraz zamówiłam sobie rajstopy z wycięciem - rzeźnickie są - od razu je pokochałam!

.... bo nikt nie spodziewa się Hiszpańskiej Inkwizycji.

Podsumowanie

amulet właśnie się rozpadł - czy to znak?
Poz atym do Polski wezmę wszystkie pary spodni bez guzików, matka na pewno się ucieszy, że może mi je poprzyszywać - już ja ją znam :D
i wilk syty i owca w szoku. a trochę tych par spodni mam :D

czas pakowania

boże jak bardzo nie chce mi się lecieć do Polski. Ciężko to nawet wyrazić. Zima, śnieg i w ogóle wilki jakieś. Pewnie nie będzie świeżych wpisów bo zamierzam, uzyć 'wakacji'. Kolega ma nawet miecz przynieść - właściwie to tez postanowiłam że kupię sobie miecz rycerski z 15 wieku. W końcu walka na miecze(pomijając złamany prawie nos) szła mi całkiem nieźle. Gorzej było z parowaniem :D
Z drugiej storny odpoczynek mi sie przyda: kot nie daje spokoju w nocy i w dzień bo sie marcuje :D, z moim stanem emocjonalnym i grożącymi mi odpałami - pewnie też będzie lepiej jak będe daleko. Inna bajka że moje ataki mogą nabrać na sile. Dziś z okazji dnia kobiet dostałam rumuński amulet szczęścia, który mam nosić cały tydzień. Pewnie nie pomoże ale to miły etniczny akcent. Tzn może etniczny ale z plastiku.
Dziś trzeba jeszcze kupić piwo koledze Konradowi, który miejmy nadzieje powita mnie bez przeszkód na lotnisku, jeśli nie wiem gdzie w kojącej atmosferze wypic browara ;]
...życie.
z tego co wiem matka też przygotowała sie na powrót curki marnotrawnej i kupiła moje ukochane wino.
Jeszzce tylko pięć wizyt w urzędach i luz ;]
Przezyje te mrozy - muszę tylko w to wierzyć!
jak bardzo moja matka przygotowuje się zilustruje:
;PP no tak bedziesz miala troszke spokoju
06:59:38
matka
ale Ty jutro o 6 naszego czasu czy waszego wylatujesz ?

Maro
07:00:33
waszego to 7:30

matka
07:01:36
acha waszego to 8.30
07:02:02
juz sie nie moge doczekac , czy zrobic mielone na jutro?

Maro
07:02:41
nie naszego 6 : 30
07:02:44
mamo....
07:03:22
tez pytanie czy ja kiedyś mielonym powiedziałam - NIE ;>
07:03:23
?

matka
07:03:49
przeciez u Was zawsze godzina byla pozniej

Maro
07:03:58
tak a od kiedy?
07:04:34
ktora jest u Was?
07:04:36
teraz?
07:04:39
;>?
07:04:47
(tak z ciekawosci pytam)

matka
07:04:52
8.04

Maro
07:05:04
no a u nas 07:04
07:06:09
ale czego można spodziewać się po matce, która sie kłóciła jakoby Grecja nie leżała nad morzem srodzziemnym?
07:06:15
;]

matka
07:06:42
oj pomylilam sie
07:07:07
a z ta Grecja to nie ja tylko Norbert

Maro
07:07:17
apropos kup jakies tabletki uspokajajace - moga sie przydać
07:07:45
z Grecja to było z Toba Nieuku! jak oglądałam Odyseusza

matka
07:07:51
dla kogo?

Maro
07:08:10
dla mnie jak zaczniesz mnie molestowac jedzeniem i herbata - moga sie przydac

matka
07:08:15
te tabletki
07:08:34
jaka herbata

Maro
07:08:40
...........
07:08:44
poporstu je kup
07:09:13
ja tez sie nie moge doczekac ale Ty i babcia w jednym domu to dla mnie prostej pensjonarki za duzy wysilek
07:09:22
wystarczy mi marcujacy sie kot w domu

teraz już chyba rozumiecie dlaczego tabletki ziołowe moga okazać sie niezbędne?

niedziela, 7 marca 2010

Plutonie - odejdź...

dobra oficjalnie już jestem studentką uniwerku w Plymuth - tzn nie - oficjalnie jeszcze nie jestem...muszę poczekać na list.
poza tym przede mną wylot do Polski - nie mogę powiedzieć, że mi się chce wolałabym polecieć gdzie indziej, na szczęście w programie kulturalno- rozrywkowym, kilka ciekawych spotkań + ujrzenie starego kumpla, za którego dałabym się pokroić i myślę, że z wzajemnością :P
Mam też poczucie, że tam zamarznę.
Czuję, że w Polsce nie ominie mnie 'zadyma'... czuje to w kościach a jeśli ja coś czuje to znaczy że nieomylnie tak będzie.
życie.... ale chyba przywykłam do bezustannych ataków cieni z przeszłości.
Poza tym ostatnio miewam dziwne sny, co w sumie mnie dziwi, bo ja nie pamiętam prawie nigdy swoich snów... Ktoś mnie w tych snach woła.
Dowiedziałam się także od znajomej, która przy okazji jest astrologiem, że przez najbliższe dwa lata będę miała 'przerąbane' :D
nie wierzę w astrologię ale chyba zacznę w nią wierzyć(heh). Podobno mam jakąś opozycję, chyba Plutona, jak dla mnie znawczyni astronomii - Pluton jest zdecydowanie za daleko od Ziemi, żeby mieć na nią wpływ i jej mieszkańców ( w tym mojej skromnej osoby) ale z drugiej strony czuje, że nadciągnęły złe czasy dla mnie...
Podobno będzie źle z moją psychiką i zdrowiem... i jak tu nie wierzyć astrologii ;>?
Przynajmiej będzie mi się dobrze tworzyć. Dobry twórca to cierpiący twórca i trzeba to zaakceptować. Czuję, że schodzę do Hadesu. Czuję, że należę do Hadesu. Świata cieni i snów. Pocieszeniem dla mnie jest tylko to, że taki układ planet jest rzadki i wyjątkowo mało osób ma coś takiego w ogóle w swoim życiu.... Nikt nie powiedział, że wyjątkowość jest darem...
CO nie zmienia faktu, że nie wierzę w astrologię...
Zaczynam, też wierzyć, że pewna osoba, pragnąca mnie uratować przed pewna moją decyzją, zapowiadając, że jeśli 'to' zrobię, zapłacę bardzo wysoką cenę.... no cóż ujmując to enigmatycznie - chyba miała rację... bo czuję że coś mnie dopadło co jest wynikiem postawienia na rozsądek zamiast uczuć... Nawet mi się z tego powodu śmiać chce - podobno osoby posługujące się rozumem na tym świecie zawsze się z niego śmieją, a posługujące uczuciami cierpią...
(więc dlaczego tak boli?)

piątek, 5 marca 2010

kawa też się skończyła...
no to ide na interviu (bezwzględu na to jak to się pisze...)
mam nadzieję że po drodzę ulegnę wypadkowi samochodowemu...
pamietajcie - wieńce bez wieśniackich podpisów i mają być orchidee... najlepiej czarne i taki skromny 7 metrowy pomnik anioła z moją twarzą...
nie nie ratujcie mnie(......)
(na pomoc!)
niespodzianka :D
sama chciałaś - w końcu pytałam Cię o zgodę Dupo... :D
(kawałek rozmowy na GG z mistrzynią słowa i ironii, która kupę stawia na 3 miejscu )
Maro
10:18:41
NIE WIERZE!
10:18:51
wlasnie o tobie myslalam

IWONA
10:18:55
uwierz

IWONA
10:19:01
a wlasnie sie obudzilam

Maro
10:19:11
tak wiem zgrzeszylam slaba wiara i niemoca
10:19:20
i idziesz zrobic kupe
10:19:22
;>?

IWONA
10:19:22
dokladnie ale wybaczam
10:19:32
nie
10:19:41
musi byc kolejnosc przeprowadzona
10:19:49
najpierw kawa i fajka

Maro
10:19:52
Dupo jam cellullitisu(bez wzgledu na to jak to sie pisze) niegodnam twego calowac!

IWONA
10:19:56
kupa musi poczekac

Maro
10:20:10
jestes okrotna doprawdy!

IWONA
10:20:21
celulitis moja droga to ja mam chyba na uszach
10:20:27
wiem
10:20:29
;)

Maro
10:20:34
(dla swej kupy rzecz jasna) ale rozumiem iz probujesz utrzymac porzadek swiata tego

IWONA
10:20:36
;>

Maro
10:20:40
;>

IWONA
10:20:54
kolejnosc ustalona, coz kupa ma trzecie miejsce
10:21:02
a co u ciebie (dupo)

Maro
10:21:04
Wiatkowska oddalabym teraz zycie za piwo z Toba(chodz wiem ze godna nie jestem...)

Maro
10:21:26
a w sumie nic ciekawego za kilka godzin mam rozmowe kwalifkikacyjna...

IWONA
10:21:36
nie badz skromna, wiesz ze jesli chodzi o picie piwa to zajmujesz zaszczytne 1783 miejsce
10:21:46
zart
10:21:56
zmieniasz prace?

Maro
10:22:04
nie odebrałam tak tego - dzis jestem troche przewrazliwona
10:22:27
nie zmieniam pracy(chodz TO tez rozwazam) - moze zaczne szkole

IWONA
10:22:43
fotografia ciag dalszy?

Maro
10:23:44
oj widze o 'WIELKA'(to tez nie zart przy Twoim 1,90) iz w calym ciagu kontinuuum błądzisz...
10:23:55
zmienilam zdanie ide na grafike multimedialna

IWONA
10:23:59
no to slucham

Maro
10:24:02
licencjat bede robic

IWONA
10:24:11
hmm
10:24:19
podziwam zapal
10:24:39
a jak maz? zycie zony? etap rozrodczy?
10:24:41
;>

Maro
10:25:01
ja tez tym bardziej ze wlasnie mialam sie uczyc jakie sa rozszezenia na inne programy graficzne ktorych na oczy nie widzialam a ktore w czystej teorii znam albowiem tak napisalam....
10:25:24
Iwona - moj etap rozrodczy skonczyl sie na 3 latach

IWONA
10:25:42
;>

Maro
10:25:52
ale widze ze probujesz zrobic projekcje wlasnych potrzeb na moja skromna jakze osobe

IWONA
10:26:02
wybacz ale jeszcze nie dokonca sie obudzialam

Maro
10:26:08
aha o 13 3ymaj za mnie kciuki

IWONA
10:26:12
jak chcesz zobaczyc to wlacz skypa

Maro
10:26:18
i módl się - aby moja ściema przeszła

IWONA
10:26:20
bede!
10:26:32
no w tym mysle ze jestes dobra

Maro
10:26:35
o co chodzi ze skypem?

IWONA
10:26:42
masz?

Maro
10:26:48
w sciemnianiu? JA ;>?

IWONA
10:26:56
niewidzialam cie dawno a chcialam ci zaprezentowac moja niewyspana twarz

Maro
10:27:04
mam skypa ale po co nie powiesz nie włącze - znasz mnie uparta jestem

Maro
10:27:29
ja nie mam kamery tzn to tez jest sciema gdzies tam pewnie jest ale mikrofon rowniez nie dziala
10:27:37
i skyp przycina
10:27:40
mi

IWONA
10:27:40
ekstra
10:27:52
czyli cie niezobacze
10:27:54
;(

Maro
10:28:02
e tam ekstra pol roku jedzilam po mikrofon bo matka mnie molestowala - kupilam - nie dziala

IWONA
10:28:17
poczekaj chwilke

Maro
10:28:31
(podpowiadam Ci ze Ty mnie nie chcesz zobaczyc z rana, bez makijażu, AŻ tak mnie nie kochasz - UWIERZ!)

IWONA
10:29:03
wojsznis dupo

Maro
10:29:11
hmmm?

IWONA
10:29:15
widzisz ja cie kocham nawet bez makijazu
10:29:27
(prawdopodobnie)
10:29:38
bo chyba cie bez makijazu niewidzialam

Maro
10:29:47
dlatego mnie kochasz

IWONA
10:29:47
choc moge niepamietac

Maro
10:29:56
oj zapamietala bys

IWONA
10:29:58
to mozliwe

Maro
10:30:03
teraz Ty musisz uwierzyc
10:30:05
no

Maro
10:30:21
a co tam u Ciebie bo Twojej szanownej D. nie widzialam czas jakis

IWONA
10:30:25
ja po przebudzeniu z reszta wczorajszego makijazu i wlosami na krola lwa wygladam uroczo

Maro
10:30:42
tzn ostatnio przy bankomacie na kacu ale tez nie bylam w lepszym stanie wiec...

IWONA
10:30:42
u mojej D. nic nowego
10:30:50
na swieta jedziemy do polski na tydzien
10:31:04
autem

Maro
10:31:09
ja do Polski lece niebawem i tez sie nie ciesze
10:31:23
AUTEM? (teraz ccialabys zobaczyc moj smiech)

IWONA
10:31:36
bo plan jest zabrac , przetransportowac pelna, duza choc martwa i przerobiona biedna ale za to jaka odwazna swinie
10:31:38
;>

errata

odpowiadając na skargi i zażalenia poprawiłam linki(skąd miałam wiedzieć, że połowę filmików pousuwają?)
naprawione.

Co Cie nie zabije...

Dziś mam rozmowę kwalifikacyjną do szkoły. Portfolio przygotowane(tzn....hmmmm....powiedzmy że przygotowane). W sumie na rozmowie byłam już w środę ale okazało się, że ktoś daty na moim liście pomylił i ma być w piątek... w taki oto kompetentny i pozytywny sposób zaczęła się moja przygoda ze szkołą(czy się dziś nie skończy zobaczymy jak pożyjemy, albowiem rozważam skończenie swego nic niewartego życia aby jej uniknąć).
Aproropos, przypomniało mi się jak swego czasu z niejaką Nutą, gadałysmy na gg i zmartwiła się moją chęcią samobójstwa - odradzała tłumacząc, że jest lato i moje zwłoki szybko się rozłożą- uspokoiłam ją, że jeśli kiedykolwiek będe się wieszać latem, zrobie to nad zamrażarką...
A dziś naprawdę mam ochotę się powiesić i to z dwóch powodów, przy czym do drugiego w życiu się nie przyznam.
Weekend zapowiada się ciekawie ale jakoś widzę go przez mgłę, poza tym serce mnie boli ale lekceważę uwagi, iż nie powinno się wypijać 15 kaw dziennie(Ci którzy mnie dobrze znają wiedzą, że to nie jest żart). siedzę spowita mgłą z dymu papierosowego, czytam socjonikę, próbuje nie myśleć o szkole i zastanawiam się kiedy nadejdzie taki dzień, że mój kot wyląduje za oknem i to z pierwszego piętra?
Mój kot o wymownym imieniu Zaraza ma taki rytuał vel zabawę poranną. Tzn. w sumie obie mamy : ja zamykam się w pokoju odbieram pocztę, odpowiadam, czytam relaksuje się, słucham muzyki a ona zaczyna miauczeć pod moimi drzwiami. Miauczy do skutku (sprawdziłam już - potrafi tak pół godziny), kiedy otwieram patrzy się na mnie zdziwiona i nie zamierza wchodzić. Jeśli jednak postanawiam z powrotem zamknąć drzwi - znów zaczyna zawodzenie, a robi to fachowo. Zatem wiem,że muszę drzwi otworzyć i tak zostawić, wtedy władczym krokiem zwycięscy WCHODZI. Obchodzi cały mój pokoik, nikczemych rozmiarów, napałając się wygraną, po czym wskakuje mi na klawiaturę, najczęściej kiedy gram i wychodzi. Każdego ranka ma miejsce ta scena. Mi się już znudziło ale to tylko mi....
Jednak jeśli dostanę się dziś do szkoły obiecuję sobie: kąpiel w mojej magicznej soli, namaszczenie się waniliowym balsamem(a mam ich 3 :D ), odpalenie wszystkich świeczek w domu, zapalenie kadzidełek o zapachu cynamonu (na cześć Dune pustynnej planety Arrakis), słuchania co najmiej jednej godziny The Muse, wypicia ukochanego wina z przyprawami (które sama skąponuje) i generalnie rozpieszczenia siebie na maksa. A nastepnego dnia już tylko picie na moją cześć ;]
Boże jak ja będe sobie dogadzać....jak ja się zagłaszczę na śmierć... jak się utopię w tej wanilli i cynamonie. oczywiście jak się dostanę.
Pozatym mam do zrobienia dwa plakaty, tzn jeden już mam matrycę więc z górki, gorzej z drugim dostałam dowolną rękę... no to się zacznie - kto widział na żywo moje męki twórcze wie - kiedyś mój kolega skwitował to miej więcej tak - 'było mi dziś źle, ale jak widzę Ciebie to mi lepiej' Ja też w sumie mam teorię, że cudze nieszczęście cieszy....
Dobra to ja poczytam sobie socjonikę w sumie już na 99,999 i 9 ustaliłam jakim typem jestem z 16, zajęło to jakiś rok ale nikt nie mówił, że socjonika jest łatwa! Kiedys może nawet napiszę o socjonice bo temat jest tego wart.

poniedziałek, 1 marca 2010

GAME OVER

od tygodnia zmagam się z pewnym problemem natury zupełnie naukowej, wiem ze ktos namieszał w moim życiu,w sposób jaki bym sobie tego wybitnie nie zyczyła. Zaczełam więc jak mnie nauczono rozkminiać przyczynę i doszłam do konstruktywnych wniosków, teraz w zasadzie siedzę i zastanawiam się jak mogłam być tak głupia i oczywistość oczywista umknęła moim zmysłom, a przecież buddyzm wyuczył mnie by być czujną a znajomość technik manipulacji(który każdy szanujący się ekspert nie używa na co dzień) nauczyły mnie jednego - jeśli chodź przez chwilę czujesz że ktoś Tobą manipuluje to NAPEWNO tak jest. (Jedna z technik wykrycia manipulacji).
Ja padłam ofiarą techniki znanej jako - NIEDOSTĘPNOŚĆ. Osobiście uważam, że to jedna z najlepszych technik, a szczególnie działająca na osoby takie jak ja - ceniące sobie wolność. Dlaczego? mieliście kiedyś kota, któremu zamkniecie drzwi przed nosem?Właśnie pod nimi będzie miauczał żałośnie, jak się je otworzy przejdzie się przez chwilę i wyjdzie zdobywszy to co zakazane. Ograniczona bowiem została jego wolność, a wszelkie takie ograniczenia chcemy obchodzić im bardziej tym bardziej jesteśmy odsłonięci na tą jakże prostą, i jakże skuteczną technikę.
Wracając do mojego życia, uratowała mnie przyjaciółka(pewnie dlatego nią jest) wykrywając manipulacje od razu(jak ona to robi, to naprawdę nie wiem, ale podejrzewam, że jest stu procentową kobietą lub... sama ją stosuje) ona powiedziała nie konkretnie i fachowo o co chodzi ale wytłumaczyła mi jak ten ktoś się zachowuje i dlaczego - dla niej to było oczywiste- dla mnie już mniej, więc niesiona jak zwykle chęcią ZROZUMIENIA i nie mogąc do końca spać(przez pieprzony upałw pokoju) nagle poczułam się oświecona - 'no tak przecie;ż ta osoba wykorzystuję regułe niedostępności!).
jakie to proste....
teraz to jest proste...
kocham te chwile kiedy naprawdę zaczynam rozumieć!
Problem jak się pojawił tak znikł. Czar juz nadwątpiony - znikł. a ja postanowiłam dziś zrobić sałatki mężowi i go trochę rozpieścić :P
A opisując regułe niedostepności to należy zwrócić też uwagę na jedno. Reguła jest cholernie skuteczna(chodź osobiście ja kocham regułę zaangażowania, bo jest bardziej wyrafinowana i zostawia mniejszy syf dookoła) ale ... (własnie z socjotechnikami jest zawsze jakieś ALE, dlatego są wysoce niebezpieczne dla używającego, o czym wie każdy po moich studiach).
Reguła niedostępności działa na świerzo, co daje jej bardzo krótki termin działania, później jej efektywność spada i to gwałtownie, można urozmaicić ją wprowadzając konkurencję, ale to już z moich osobistych esperymentów wybitnie mnie przekonało, że nie jest najlepszym sposobem. Przykład - podryw - wokół pacjenta kręcą się inne kobiety , jest atrakcyjniejszy? dla 60 procent kobiet - TAK. ale jest jeszcze 40 do których ja się zaliczam :D
tym optymistycznym słowem kończę dzisiejszy wywód o życiu jako takim.
a w posłowiu mogłabym tylko naprawdę ludziom, którzy zaczynają eksperymentować z technikami wpływu społecznego powiedzieć jedno, bo przez to przeszłam, techniki te wykorzystuje się w interesach, polityce czyli pracy. Życie osobiste zostawiłabym w spokoju bo zaczyna się po jakimś czasie robić nie wesoło i gorąco. Manipulacje mają swoją cenę i to dość wysoką(chodź ja dalej dla sportu bawię się w przesuwanie kubków znajomym, zeby sprawdzić kto silniej czuje swoje terytorium i jest bardziej dominujący :P), i to są techniki których nie można wyczytać na necie, tak samo jak zmian przy użyciu metody efektu lustra wykorzystywanych w szpitalach klinicznych. Więc tak sobie myślę, że jak dorwę tą osobę, która próbowala mną zamanipulować i jak jeszcze raz będzie chciała to zrobić to może odświerzę sobię tych kilka zabujczo skutecznych sztuczek, których na necie wyczytać się nie da i ich uzyję ale nie chiałabym być wtedy w skórze kolesia, bo mu klapki spadną ;]

poniedziałek, 22 lutego 2010

minął weekend, nie można powiedzieć żeby minął spokojnie :D
dziś doszłam już jednak do siebie... sobotnia imprezę uważam za imprezę roku! zgubiłam co prawda skarpetki, 2 godziny chodziłam po lesie, wpadłam w wodę po kolana etc ale warto było!
W pracy przypłaciłam to zgonem, ale kto przejmowałby się szczegółami?
to z mijających wydarzeń ziemskich...
z przemyśleń?
1. nigdy nie zakumam niektórych strategi życiowych co właśnie uświadomiła mi moja najlepsza przyjaciółka, która znów wytłumaczyłam mi, że ludzie zachowują się dziwnie bo to taka gra... no ok wyjaśniła mi trochę co jeszcze nie tłumaczy faktu na który przez całe życie szukam odpowiedzi - PO CO LUDZIE KOMPLIKUJĄ SOBIE SAMI ŻYCIE... nie wiem co nie zmienia faktu, że tak jest.
2. uświadomiłam sobie, iż pomimo faktu powyżej - jestem geniuszem :D
3. co z mojej genialności wyniknie jeszcze nie wiem, ale póki co w moim mefistofolowskim planie(cokolwiek by to nie oznaczało) wszystko idzie dobrze a nawet lepiej, więc....
4. życie jest wredne muszę robić nadgodziny i chodzić do pracy co uważam za wielce niesprawiedliwe !
5. nareszcie znalazłam piosenkę na You Tubie której szukałam- teraz katuję wszystkich dookoła od rana nią (nie nie mam wyrzutów sumienia)
6. pragnę stwierdzić, że życie jest piękne!
Ps.
7. wiedział któs ze minoł pisze się minął ?

środa, 17 lutego 2010

Realiści

...są takie momenty w życiu, że przewidujesz jak ze szklanej kuli, ciąg dalszy wydarzeń(w duchu licząc, że to nie będzie prawda). Realiści niestety mają przechlapane bo są pozbawieni iluzji. Zawsze w życiu są jakieś plusy i minusy, z tym też trzeba się pogodzić...
Czy stąd pochodzi mój sceptycyzm i ironia?
prawdopodobnie tak.
Zabawnie jest siedzieć, próbować coś zrobić, a jednocześnie przed Twoimi oczami ukazują się jak w kalejdoskopie wzory, które przewidziałeś.
....dobra muszę przyznać, że czekanie nie jest moją najlepszą stroną...
w sumie najlepiej jest rozkręcić machinę i pójść sobie sadzić marchewkę
dobrze rozkręcona machnina załatwi wszystko za Ciebie :D
Teoria - teorią a mnie dziś i tak postrzelała kurwica... nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło... tego, też jestem pewna. poza tym zbliża się weekend - relaks być może też wypad ze znajomymi na kręgle :P

wtorek, 16 lutego 2010

Kto ukradł lato?

hmmm. to była dość długa nieobecność...
ale postanowiłam reaktywować bloga w sumie nie wiem na jak długo.
w czasie nieobecności można tylko napisać, że wiele się wydarzyło w moim życiu i był to niezwykle wręcz pracowity rok.
Terminy goniły się wzajemnie a ja staram się coraz bardzie znaleźć po prostu czas dla siebie, zresztą od miesiąca się już szukam, chyba z coraz większym skutkiem.
Z nowości po tak długiej nieobecności - wyszłam za mąż, zapisałam się do organizacji, kupiłam kota (oficjalnie Maro nieoficjalnie - Zaraza), rozpoczęłam Szkołę językową(bo nie mam matury miedzy narodowej i potrzebny mi papier tutejszy), przygotowuję się do wyższej edukacji tutaj jako grafik multimedialny(tak wiem masakra), dodatkowo jeszcze trochę tam po podróżowałam(2 tygodnie w Indiach). Rok i ciekawy i nie do końca. Pozytywny bo poznałam strasznie dużo pozytywnych ludzi, sporo osiągnęłam. Destruktywny bo natężenie takie zaczęło powodować rozpad mojej jaźni... a nic nie zapowiada zwolnienia tępa.. zresztą czy ja jestem w stanie zwolnić?
Chyba nie.
Przemyślenia?
Są owszem i to nawet za dużo jak na jednego bloga, więc spróbuję się nimi dzielić jakoś systematycznie...
Dzisiaj samo poczucie zdecydowanie dziwne...
Dziwna pogoda i standardowo u mnie depresja sezonowa, która potrafi objawiać się dość niecodziennie i razić w otoczenie.
Dziwne zdarzenia w ciągu ostatnich trzech tygodni (za dziwne jak na moja prostą rozpędzoną duszę). Poznaliście kogoś dziwnego, kto nagle z butami wchodzi do waszej bezpiecznej piaskownicy i zaczyna stawiać tam babki, które Wam się podobają? bo ja tak mam i zastanawiam się czy zabić czy pobudować razem...
Dziwny czas oczekiwania - dlaczego za każdym razem jeśli czegoś mocno chcesz właśnie tej jednej rzeczy nie możesz mieć, kiedy inne same kładą Ci się pod stopy? mało tego Ty nawet nie wiesz czy jej nie możesz mieć, Ty musisz po prostu czekać... (czy ja już pisałam jaką reakcję łańcuchową wywołuje u mnie czekanie?)
Dziwni ludzie, chodź pewnie to ja mam dziwny nastrój, generalnie większość ludzi, których mijam ostatnio, wydają się jak senne zjawy bez znaczenia, których za chwilę nie pamiętam...
W ogóle co określa imperatywy w życiu, co ma taką moc? Reguły społeczne? Normy narzucone z zewnątrz? (tak to było pytanie bez odpowiedzi, ale gdyby ktoś się pokusił i trafił z odpowiedzią oddam cały dobytek, to tak na marginesie).
W ogóle mam takie dziwne poczucie, że moje stopy są zamoczone w dziwnej cieczy, przyjemnie je chłodzącej. Czuję, że woda w której stoję zmienia bieg ale jeszcze nie wiem gdzie mnie poniesie, wiem tylko że czas zmian nadchodzi.
W głowie pustka - mówię o pustce twórczej... siadam nad projektami, czasem coś wstawię na półprofesjonalnalnym portalu dla twórców... poza tym dochodzę do wniosku, że moje prace smutne. Doprawdy dziwny to czas. Nienawidzę zimy tego też jestem pewna, ale tego jestem pewna od momentu uzyskania świadomości(jakiś pewnie 3 rok życia). Zimno, źle i kulawo. Dziękuje Bogu lub Losowi za to że są znajomi. Oni mają tak samo i to mnie pociesza.
Kto ukradł LATO? podejrzanych jest kilku, ale rzaden nie chce się przyznać. Sprawa zatem w toku. Wkurzające jest natomiast to, że te kradzieże odbywają się corocznie...
Jednakże, iżby się nie łamać całkowicie - wymyśliłam plan, którego sam Mefistofeles by się nie powstydził - pytanie jest tylko czy tego planu nie położy mi Jedna Jedyna osoba, która nie zdając sobie z tego sprawy, ma taką moc. Nieuświadomione moce są najgorsze. Murphy mawiał, że jeśli MOŻE coś nie wyjść to na pewno nie wyjdzie... On prawie nigdy się nie myli... Dlatego proszę z całych sił tą osobę - nierozwal mi tego planu przypadkiem, poprostu zgódź się na moją niewinną propozycję(boże ja powinnam robić za węża w Raju)...
Poprostu zgódź bez rzadnych komplikacji.
Ps. dodatkowo jeszcze ktoś ukradł Księżyc - nie widać go z mojego okna. Idę się powiesić po cichu...