Sprawy urzędowe, które były celem mojej wizyty, właśnie zostały pozałatwiane. Pełny sukces i harmonia z urzędnikami. Po drodze kupiłam, też książki, które wprawiły mnie w euforię. Jedni z Polski przywożą kiełbasę ja zawsze książki i nie zamierzam, tego zmienić.
Matka molestuje coraz bardziej. Dziś próbowała mnie przekonać, że jestem wstanie zapakować salaterki do bagażu podręcznego.... bo bardzo chce mi je dać. Naprawdę doceniam jej opiekuńczość. Nastąpił, też atak babci z grzybkami marynowanymi -dlaczego ten scenariusz powtarza się ZAWSZE. Nie wiem, ale kupiłam sobie książki na temat mowy ciała, może zrozumiem coś więcej z tych zachowań i staną się dla mnie bardziej racjonalne (w co jednak wątpię). Póki co rozważam przeniesienie się do hotelu :D
Do matki znów zwracam się - 'Wojciechu'. Nie moja wina, że coraz bardziej przypomina mi Wojciecha Manna...
Po 21 zamierzam zabalować - to mnie 3yma przy życiu. no i książki.
Odkryłam,też zupełnie przypadkiem, że w tej klawiaturze zacina się 'enter' co utrudnia pisanie.
Ponadto tęsknię za moją Zarazą, podobno nawet marcować się przestałą(to akurat - szkoda - mogła poczekać, aż wrócę i pomolestować domowników a szczególnie Aarona, którego nie lubię).
Jest też nie oszukujmy się zimno i widać śnieg za oknem na dachach.
Idę poczytać książki i przygotować się psychicznie na wyjście wieczorem. Czuję że może być magicznie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz