piątek, 30 kwietnia 2010

ZNALAZŁAM!
...ten wiersz, a właściwie jego fargment końcowy, który zrobił na mnie takie samo wrażenie jak kiedyś. znalazłam, tez przy okazji inne wiersze, które czytalam kiedyś po dziesiątki razy.
....nieznalazłam ich na stronie Norwida, gdyż to wiersz B. Lesmiana (heh)
końcowy fragment jest kwintesencją doskonałości:



'Za tę całą drużynę zgiełkliwą i rojną,

Co otuchę donośnym wezwałaby rogiem -

Za ich żywot pokrętny i śmierć niespokojną

Wznoszę kielich. po brzegi pieniący się bogiem !...'


'Toast świętokracki' B.Leśmian

czemu?

a ponieważ mi się nudzi(tydzień an chorobowym) znalazłam ten fragment wiersza, to umieszczę go sobie:


'A księżyc będzie - jak od wieków - niemy,

Gwiazda się żadna z miejsca nie poruszy,

Patrząc na ciebie oczyma szklistemi,

Jakby nie było w Niebie żywej duszy:

Jakby nie mówił nikt Niewidzialnemu,

Że - trochę niżej - tak wiele katuszy!

I nikt - przed Bogiem - nie pomyślił: czemu?'



fragment wiersza 'Czemu' C.K.Norwida na którego właśnie stronie buszuje poszukując tytułu wiersza, który baaaaardzo dawno czytałam, wywarł na mojej skromnej osobie piorunujące wrażenie i którego do tej pory nie moge tytułu ustalić a co za tym idzie przeczytać jeszcze raz. ale ten fragment i wiersz też świetny.

errata

Ps. jak chcecie obejrzeć sobie ten obrazek w pełni(to tylko fragment) wpiszcie w google: Luis Royo The Wait i przejdzcie na graficzny tryb(taki napis obok map - 'grafika') ale uważajcie, niektóre obrazki mają naprawdę słabą jakość i zubożają kolory...

kilka słów o...

dziś będzie trochę o sztuce...
uwielbiam przeglądać galerie wszelakie (no może z tą wszelakością to przesada...)
ogólnie obecnie jestem w fazie Gustawa Klimta, którego uważam za wielkiego wspaniałego i GENIALNEGO. Cudowna kolorystyka o jakiej ja mogę tylko pomarzyć poza tym to.... SECESJONISTA, a ja chyba rzadnego nurtu artystycznego tak nie kocham jak secesji, gdybym była bogata mój dom byłby w secesyjnym stylu, wygiętymi schodami o ażurowej strukturze i motywami pawich piór i nie byłoby w moim domu innych lamp niz lampy tiffaniego...
i to byłby raj!
Nie wiem dlaczego od Gustawa K. naturalnym tropem moje mysli powędrowały do artysty, którego jestem nieprzejednanym fanem odkąd pamiętam - LUISA ROYO. On nie jest człowiekiem - mam taką teorię - że jest aniołem i Bóg go zesłał. Tacy ludzie jak on przywracają wiarę(inna bajka, że to co maluje/rysuje pewnie już dawno zakazane jest przez Watykan)
Starałam się odnaleźć jakąś więź łączącą Royo z Klimtem. Oczywiście oboje często opierają swoje prace ostro o erotyzm(Klimt przedstawiając masturbację, a Royo w swych szkicach to już nawet po erotykę raczej nie sięga) ale to nie to łączy ich...
i olśniło mnie, oprócz oczywistej delikatności i jednego i drugiego chodzi chyba o tą 'prześwietloną' kolorystykę + postacie kobiece, a oboje 'kochają' wręcz prezentować kobiety o silnym charakterze.
Pomimo przycinającego netu idę pooglądać dalej galerię Royo i nie powstrzyma mnie kilku minutowe ładowanie się stron i niedziałające klawisze kursorów po zalaniu piwem w zeszłym tygodniu przy rozgrywce w Age'a :D
poniżej przedstawiam moją ukochaną postać Luisa Royo(a jest ich kilka):

wtorek, 27 kwietnia 2010

to będzie pesymistyczny wpis, więc co wrażliwsi niech nie czytają. Jestem chora i nie zamierzam tego faktu ukrywać przed ludzkością.
40 stopni nie miałam już dawno i wcale za tym nie tęskniłam, tzn. ja wiem że mi zawsze zimno ale to nie jest najlepszy sposób na rozgrzanie się - przynajmiej ja znam lepsze.
Zatoki odezwały się w pełnej krasie. Mam wrażenie że moja głowa napuchła, więc staram się przechodzić bokiem przez framugę w drzwiach, żeby się zmieścić. Na nic nie mam siły. Słucham 10 raz tej samej piosenki bo mi się nie chce przełączyć. Najgorsze jest to że zrobiła się taka piękna pogoda, tyle pomysłów było. Dlaczego choroby nadchodzą zawsze w takich momentach? i kto kazał Pandorze otwierać tą cholerną puszkę z chorobami(baby to zawsze mają głupie pomysły)... normalnie odbija mi...leżeć już też nie mogę. Nawet piekarnik mam elektryczny to nie jestem w stanie skrócić swojego cierpienia...masakra. takie powolne unicestwienie jaźni. a było tak fajnie jak byłam zdrowa!

piątek, 16 kwietnia 2010

no i nadszedł weekend...
ostatni dzień w pracy był zaiście cudowny powiadam Wam. Cholerny chaos i strasznie dużo roboty. Robota spadła nieoczekiwanie i trochę przez przypadek a chaos musielismy ogarnąć z Davem.
Szef poszedł na urlop jednodniowy....
Zostalismy ja i Dave.(Dwóch największych miłośników słodyczy w pracy z recdesku :D)
Oboje jak mogliśmy zamiataliśmy całym działem, robilismy to jednak na wesoło w pełnym poczuciu zbliżającego się weekendu...
Bola dostała ode mnie historyczny wrecz opieprz za nic nie robienie i oszukiwanie. Dave chodził po nią 5 razy bo uciekała z miejsca pracy. Michael(nasz inzynier nie odrużniający plusa i minusa) dostał możliwość komentarza do oficjalnej skargi wysłanej przez Dave'a. Nastał porządek i sprawiedliwość. Oboje jednak oczekujemy powrotu Matta - bo nie uśmiecha nam się do końca odwalanie jego czarnej roboty.
Publicznie też wczoraj, ku uciesze Dave'a, zostałam zboksowana przez Barb, za nie przygotowanie dla niej torebek singlowych do pieniędzy, które będzie sprawdzać. Prawda jest jednak taka, że to dave miał je przygotować.
Dziś zapowiada się granie do 6 rano w Age'a :D zakupiłam już - sake, którą po kolacji będe podgrzewać :D. piwo też jest ale - sake wprowadza taki dobry humor dookoła :D
jutro ognisko z browarem i fanymi ludźmi.
Jednym słowem WEEKEND - jakie to boskie uczucie....

środa, 14 kwietnia 2010

a tak w ogóle, kiedy robiłam ankietę wśród zanjomych odnosnie mojej osoby(potrzebne było do testu psychologicznego.)
Głównymi odpowiedziami były jesteś: ostra i zdecydowana.
Późniejsze miejsca zajęły: ambitna, temperamentna(ja tam uważam się za siłę spokoju), kreatywna etc...
moja przyjaciółka(pozdrowienia dla Nuty) napisała na gg: arogancka i ze wszystkimi się kłóci(co odczytuję jako - posiadająca swoje zdanie...).
z arogancka do tej pory nie moge się pogodzić.... przynajmiej mi napisała jako trzecią cechę : PRZYJACIEL(co odczytuję - zrób mi w końcu te ikonki na stronę :D).

kilka myśli nieuczesanych...

...doprawdy bawią mnie rozmowy odnośnie mojej osoby w wykonaniu Kamili.
Kamila, to koleżanka w pracy - jedyna Polka - ostoja naszego języka. Oprócz standardowych naszych rozrywek ( najnowsza to treningi w strzelaniu z gumek- przy czym Kamila bierze w nich udział dość biernie - jako cel), przeprowadzamy sobie często (o ile czas pozwala) rozmowy iście filozoficzne.
Ostatnio postanowiłam poradzić się jej jak mam zachować się na pewnym ważnym spotkaniu.
Ja obmyślam strategię, ona mi pomaga. Podział obowiązków prosty.
Kamila, jest chodzącą siłą spokoju. Osobą niedozdarcia i sprowokowania(pewnie dlatego nie ustaję w wysiłkach). Zrównoważona i spokojna - normalnie ideał. Jej marzeniem jest zdobycie pracy w ambasadzie, bo też jest po stosunkach międzynarodowych(jak i moja skromna osoba)
...mam więc ważne spotkanie, streściłam Kamili wątek, cel spotkania i zasypałam stertą pytań z cyklu - 'i co ja mam zrobić?'. Nieraz już przechodziłyśmy przez to z Kamilą(czy raczej ona ze mną) więc wiem że należy oddalić się do swojego biurka i wrócić po 20 minutach a Kamila zdąży przetrawić ten nawał informacji i doradzi...
Wyglądało to miej więcej tak:
'Kamila i co ja mam zrobić wiesz że chce dobrze wypaść'
'Pamiętaj żebyś nie była za pewna siebie'
'A ja jestem za pewna siebie?'
'Nie'
'To po co mi mówisz żebym nie była?'
'Bo w tej sytułacji każdy mogłby być'
'Aha, wiesz mi się wydaje Kamila, że najważniejsze to w sumie być sobą, albo Cię ktoś zaakceptuje albo nie...'
'Przemyślę to...'
...ja się oddalam nadrobić to co spadło mi na biurko w trakcie konwersacji i znów wracam po pół godziny...
'Kamila i co wymyśliłas już coś?'
'Tak doszłam do wniosku że najważniejsze to być sobą...'
(wtedy przeszła mi przez głowę myśl, że gdzieś to już słyszalam 20 minut temu...ale brnę w to dalej...)
'Kamila ale mi się wydaje, że powinnam być też miła poprostu, tak wiesz naturalnie'
Wtedy nastąpił zawiesisty wzrok Kamili unoszący się spokojnie znad 25 tysiecy funtów i jej spokojny zrównoważony głos oznajmił:
'Jak będziesz miła, nie będziesz sobą...'

...i znów zburzyła mi całą misternie wymyśloną strategię.
Kamila chyba jednak mnie lubi, bo czasem o mnie dba mimo moich bezustannych kawałów(raz odkurzała pół hali na której pracujemy, bo ja podpuściłam ku rozbawieniu wszystkich).
(Niemniej jednak kiedy robiłam jej wykład o moim drzewie genealogicznym):
'...Wiesz Kamila ja to mam bardziej pochodzenie pokąplikowane, tylko w połowie jestem Polką, chociaż w pełni się nią czuję,'
'No co Ty?'
'Tak w 1/4 jestem Litwinką i z tego jestem dumna, w 1/4 Niemką i to raczej staram się ukrywać...'
'Naprawdę?! AAAAAAAA to dlatego jesteś taka pokręcona!'
jej komentarze prosto z serca mnie zabijają więc dodałam skromnie:
'Tak, ja też myślę, że to po babci która była Niemką....'
i żeby było wesoło jutro też postrzelamy sobie z gumek w pracy :D (póki co coraz rzadziej trafiam sobie sama w palca)

czwartek, 8 kwietnia 2010

tydzień upłynoł pod znakiem bezesnności i od wczoraj 'wielkiej radości' w pracy.
Bezsenność zaczeła się od tego, że jak sie w świeta normalnie śpi to później wybija człowieka z rytmu(co stało się moim udziałem). Więc chodziłam przez cały tydzień jak zombie.
Natomiast w pracy mój departament załatwili na amen. co dwa miliony musimy balansować :D kto nie pracuje na moim dziale to nie wie co to znaczy... a dla recdescu (mojego stanowiska) oznacza to jeszcze więcej. Wczoraj razem z Davem postanowiliśmy grupowo sie powiesić. Później dopadła nas głupawka i stwierdzilismy ze nie jest tak źle i w ramach wiosnennoego dizajnu będziemy malować stokrotki. Przestało nam się jednak chceić smiać pod koniec pracy jak po skonczeniu ostatniego balansu trzebabyło zrobić ostateczny (technicznie połączyc wszystkie sześć :D)
i teraz zasada jest taka : na recdescu nigdy sie nie zgadza balans :D a o sześciu to juz nie wspomnę... to jest ponad siły przeciętnego człowieka. pominę też fakt że nie wiem jak ostatniej nocy 180 na pół jak podzieliłam wyszło mi 54. nie wiem ale wolę myśleć, że to z tego niewysapania.... na szczeście Dave napisał na szkockich nominałach 750 które wyglądało jak 250 więc i tak zjeby największe pośzly na niego :D bo dokładnie ta liczbe wpisalismy do systemu :D:D:D i brakowało nam jakieś 1000 funtów.
tak więc w pracy ciekawie. nasi inżynierowie do mnei się juz w ogóle nie oddzywaja jako że ostatnio zmusiłam ich do pracy. John dostarcza moje ulubione cukierki mleczne systematycznie, Kamile co chcwilke wkrecam ze bedzie miala szkolenie (bardzo sie tym stresuje), i jeszcze tylko Bolę muszę zabic a ostro sie na to zanosi... juz chociażby za to ze systematycznie jak zegar atomowy kradnie mi nożyczki...

sobota, 3 kwietnia 2010

nareszcie w nowym domu. spokuj luz i opanowanie. najgorsze już za mną(czytaj sprzątanie układanie i jakieś dziwne kartony dookoła). Kot już też sie zadomowił. Pierwsza kąpiel w mojej (i tylko mojej- łazience już za mną) tym razem w świetle świec.... odbijających się od lustra. mistyka. i zapach wanilii dookoła....
piękne jest życie w swoim domu! zasadziłam tez pierwsze zioła na oknie: bazylię, oregano i płaskie coś tam.... :D
moja lampa tiffaniego jeszcze nie podłączona ale to kwestia czasu.... zbuduje sobie mistyczny, dekadencki raj. schronienie przed złem tego świata.
i zabaluje spotkanie forumowiczów przebolałam bo czyściłam kuchnię do północy i myślałam że się powieszę ale 10 kwietnia odbiję sobie na imprezie przygotowanej przez Artura (będę podobno miała tam piwo za darmo - obaczymy...)