z przemyśleń na dziś...
Pierwsze dość ważne -chyba kołatało w mojej głowie już dawno - spotkałam ludzi, dobrych, normalnych, otwartych i wtedy pierwsza myśl jaka przemkneła mi przez głowę - to fajni, normalni ludzie...
i później nastąpiła(bardzo typowe u mojej osoby) pytanie - 'dlaczego' ? chodziło bardziej o to dlaczego sformułowanie 'normalni' uważam za pozytywne i doszła do mnie oczywista odpowiedź niemal natychmiast(to akurat dość rzadkie u mojej osoby, żeby nastąpiły natychmiastowe odpowiedzi).
'bo w dzisiejszych czasach normalność jest nienormalna, każdy lansuje się na osobowość, kogoś wykraczającego 'poza' i rzadko w dzisiejszych czasach o 'normalnych' ludzi....
i musiałam przyznać, że coś w tym jest - ludzie rzadko są sobą...
Poza tym to już któryś dzień mojego powrotu do głębokich praktyk medytacyjnych wspieranych dodatkowo czytaniem Osho(w sumie go znam, ale stwierdziłam, pod namową koleżanki, że odświerzanie nie jest może takie złe).
Nastąpiła we mnie zmiana, jakieś tam otwieranie czakr, równoważenie energii, później trans medytacyjny i ile się może zmienić to nawet dość dziwne...
w każdym razie czuję, że 'coś' się otwiera a po każdej medytacji mam 'wizje'. Na początku były jakoś ukierunkowane, ale 'głos w głowie'(jakkolwiekby to nie brzmiało skarcił mnie za to) więc przestałam w te wizje ingerować i pozwoliłam im przychodzić samym i jak sobie chcą (a z moim charakterem nie jest łatwo tego dokonać uwierzcie)...
podzielę się jedną z nich chodź pewnie będzie głupio wyglądać...
Pojawiłam się na dziwnej skarpie zawieszonej w powietrzu, to właściwie nawet nie była skarpa, tylko betonowa płyta porośnięta krzewami....
'Ktoś' chciał z niej skoczyć więc złapałam go za nadgarstek i tak wisiał w powietrzu. Wtedy poczułam, że pod ciężarem tej osoby zaczynam się zsuwać i nagle jakaś potężna owłosiona łapa złapała mnie za nogę abym nie spadła i znów pojawił się ten charakterystyczny wszechwiedzący głos - 'jeśli on chce skoczyć, musisz mu pozwolić, bo to jego wybór, nie twój on, jest wolny'. Wtedy zaczęła się jak zwykle dyskusja(miedzy mną a głosem) zakończona moim sformułowaniem, że fajnie że ma wybór ale i tak go nie puszczę, żeby spadł. W końcu jak każdy pragamtyk poszłam na ugodę - ok puszczę Cię bo wiem, że ty decydujesz o sobie ale jak najpierw przeprowadzimy rozmowę i jeśli zadecydujesz, że chcesz skoczyć - nie będę przeszkadzać - tak wiem powinnam zostać mediatorem policyjnym...
Nie wiem jak zakończyła się wymiana zdań z niedoszłym samobójcą, bo przeskoczyłam do rozmowy z jakąś 'inną istotą'.
Dyskusja dotyczyła 'PIEKŁA'.
....zadawałam pytanie i otrzymywałam wymijające odpowiedzi, aż w końcu usłyszałam - 'odpowiedź leży w Tobie'. Odpowiedziałam, że tyle to wyczytam w każdej książce i jest to odpowiedź wymijająca i wtedy otrzymałam odpowiedź. Odpowiedź na pierwszy rzut oka(tak wiem, że to kolokwializm) głupią i niedorzeczną, ale jakby się nad tym bardziej zastanowić....
.....
Odpowiedź brzmiała miej więcej tak - 'piekło jest stanem Twojej świadomości a właściwie Twoim wyborem'.
(wtedy pomyślałam, że to znowu wymijająca odpowiedź!)
i nastąpił jakiś przełom - bo dostałam klarowne, jasne, pełne wyjaśnienie:
widzisz to jest tak(wtedy poczułam się jakby tłumaczono coś dziecku...nieładne uczucie) czy w niebie cz w piekle jesteś kochana tak samo przez cały wszechświat - jak bardzo jesteś kochana, akceptowana, miłowana etc. sama nawet nie wiesz, różnica między piekłem a niebem jest taka, że w niebie(na najwyższych planach, nirvanie jakolwiek tego nie nazwiesz)- potrafisz kochać tak samo doskonale- a w piekle nie potrafisz tak kochać.
....teraz czuję się jakbym odrabiała zadane mi zadanie domowe, myślę nad tym co usłyszałam. W każdym razie cieszę się że wróciłam do głębszej medytacji... czuje jak moja świadomość się poszerza.
to z takich przemyśleń na dziś...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz