Podjęłam decyzję, którą widzę dopiero dziś....
Mogłam podjąć pakt z samym diabłem, byłoby to błyskawiczne zwycięstwo nad tym co mnie teraz najbardziej boli i gnębi, podjęłam jednak pakt z Bogiem, zawierzając mu co najważniejsze i wierząc w jego dobrą wolę. Nie pozostaje mi nic innego jak poczekać cierpliwie i przekonać się czy pod koniec całej tej afery nie usłyszę złośliwego chiochotu i komentarza - 'mówilismy że Bóg jest tylko wytworem społecznej jaźni?'.... i spłonę na ołtarzu drobnomieszczańskich układów i obłudy... ku chwale społeczeństwa i jego norm.
... czasem jednak trzeba w coś wierzyć, chodź przyznaję, że jako buddystce wiara w Boga mi nie po drodze... jakoś.
Ps. dziś dostałam w pracy takiej depresji przemieszanej z kurwicą, że wszyscy moi znajomi poszli celebrowćc z zielonym piwem dzień św. Patryka, że wyrobiłam 200 procent normy.
... i jak nie wierzyć badaniom że nieszczęśliwi pracują lepiej.
jak tu być szczęśliwym ?
Pss. w sumie jakby się nad tym głębiej zastanowić to pisma buddystyczne te najstarsze mówią o Bogu, tylko że każą go pominąć w dążeniu do nirwany, muszę to głębiej zbadać i przeanalizować...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz