Dziś mam rozmowę kwalifikacyjną do szkoły. Portfolio przygotowane(tzn....hmmmm....powiedzmy że przygotowane). W sumie na rozmowie byłam już w środę ale okazało się, że ktoś daty na moim liście pomylił i ma być w piątek... w taki oto kompetentny i pozytywny sposób zaczęła się moja przygoda ze szkołą(czy się dziś nie skończy zobaczymy jak pożyjemy, albowiem rozważam skończenie swego nic niewartego życia aby jej uniknąć).
Aproropos, przypomniało mi się jak swego czasu z niejaką Nutą, gadałysmy na gg i zmartwiła się moją chęcią samobójstwa - odradzała tłumacząc, że jest lato i moje zwłoki szybko się rozłożą- uspokoiłam ją, że jeśli kiedykolwiek będe się wieszać latem, zrobie to nad zamrażarką...
A dziś naprawdę mam ochotę się powiesić i to z dwóch powodów, przy czym do drugiego w życiu się nie przyznam.
Weekend zapowiada się ciekawie ale jakoś widzę go przez mgłę, poza tym serce mnie boli ale lekceważę uwagi, iż nie powinno się wypijać 15 kaw dziennie(Ci którzy mnie dobrze znają wiedzą, że to nie jest żart). siedzę spowita mgłą z dymu papierosowego, czytam socjonikę, próbuje nie myśleć o szkole i zastanawiam się kiedy nadejdzie taki dzień, że mój kot wyląduje za oknem i to z pierwszego piętra?
Mój kot o wymownym imieniu Zaraza ma taki rytuał vel zabawę poranną. Tzn. w sumie obie mamy : ja zamykam się w pokoju odbieram pocztę, odpowiadam, czytam relaksuje się, słucham muzyki a ona zaczyna miauczeć pod moimi drzwiami. Miauczy do skutku (sprawdziłam już - potrafi tak pół godziny), kiedy otwieram patrzy się na mnie zdziwiona i nie zamierza wchodzić. Jeśli jednak postanawiam z powrotem zamknąć drzwi - znów zaczyna zawodzenie, a robi to fachowo. Zatem wiem,że muszę drzwi otworzyć i tak zostawić, wtedy władczym krokiem zwycięscy WCHODZI. Obchodzi cały mój pokoik, nikczemych rozmiarów, napałając się wygraną, po czym wskakuje mi na klawiaturę, najczęściej kiedy gram i wychodzi. Każdego ranka ma miejsce ta scena. Mi się już znudziło ale to tylko mi....
Jednak jeśli dostanę się dziś do szkoły obiecuję sobie: kąpiel w mojej magicznej soli, namaszczenie się waniliowym balsamem(a mam ich 3 :D ), odpalenie wszystkich świeczek w domu, zapalenie kadzidełek o zapachu cynamonu (na cześć Dune pustynnej planety Arrakis), słuchania co najmiej jednej godziny The Muse, wypicia ukochanego wina z przyprawami (które sama skąponuje) i generalnie rozpieszczenia siebie na maksa. A nastepnego dnia już tylko picie na moją cześć ;]
Boże jak ja będe sobie dogadzać....jak ja się zagłaszczę na śmierć... jak się utopię w tej wanilli i cynamonie. oczywiście jak się dostanę.
Pozatym mam do zrobienia dwa plakaty, tzn jeden już mam matrycę więc z górki, gorzej z drugim dostałam dowolną rękę... no to się zacznie - kto widział na żywo moje męki twórcze wie - kiedyś mój kolega skwitował to miej więcej tak - 'było mi dziś źle, ale jak widzę Ciebie to mi lepiej' Ja też w sumie mam teorię, że cudze nieszczęście cieszy....
Dobra to ja poczytam sobie socjonikę w sumie już na 99,999 i 9 ustaliłam jakim typem jestem z 16, zajęło to jakiś rok ale nikt nie mówił, że socjonika jest łatwa! Kiedys może nawet napiszę o socjonice bo temat jest tego wart.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz