wtorek, 24 lutego 2009

to smutne jak ludzie się zmieniają... tzn konkretniej na gorsze. dziś będzie filozoficznie, ale smutne jest jeśli spotykasz człowieka na początku swojej drogi kiedy ten jest jeszcze bardzo młody i widzisz w nim wspaniałe cechy, którymi można się zachłysnąć i odurzyć... a kilka lat później ta sama osoba , która podziwiał sie i adorowało, staje się dokładnie zaprzeczeniem samego siebie. Idealista zamienia sie w materialistę, marzyciel w brutalnego obrazoburce, szczery w kłamcę, wrażliwy w maniaka siły i pychy, zajadłego obrzydliwego człowieczka.
Wartości opadły zostały kikuty obrzydliwej fasady.
Znam taki jeden przypadek, nad którym dziś dość intensywnie myślałam, tzn. mowę w ideałach ma dalej piękną ale zamienił się z mojej perspektywy w totalnego śmiecia. Jest mi poprostu żal...
zastanawiam się i dojść nie potrafię zwykła dedukcją co było przyczyną?
sprawę znam bardzo blisko i dość wnikliwie, tym bardziej jest to zastanawiające bo nie widzę przyczyny. Kiedy spotkałam tego człowieka był zupełnie kimś innym. W tych relacjach to ja byłam ta gorsza, to ja nie dorastałam do stóp tej osobie. Po latach jednak postać zamieniła się w czymś co gardzę. Przecież to ja nie wierzyłam w świat idealny i idealizm jako taki, ale to ja koniec końców zachowałam sie fair, to ja wyszłam z tarczą od strony moralnej. nie przeszłam na ciemna stornę, chodź wydawało się, że mi jest bliżej do piekła...
smutne...
Zastanawiam się czy była to osoba, która udawała(za bliską znałam tego człowieka),czy miala pod skórą wmontowany zegar genetyczny, który miał ujawnić wrodzone cechy charakteru? a może poprostu osoba słaba, której póki było wygodnie zasłaniała się swoimi ideałami, a kiedy życie okazało sie za cieżkie zrzuciła zbędny balans wartości i moralności i poszła na skróty używając 'wolnej amerykanki'? może wygrała słabość i tchórzostwo?
Nie wiem. Wiem, że głęboko pod skórą chowam wiele żalu 'o to'. Rozczarowania, goryczy, tym bardziej, że nie była to dla mnie zwykła osoba.
Pozostaje mi tylko życzyć jej jak najlepiej aby w końcu odnalzała się gdzieś nad jeziorem podczas żabiego koncertu. żeby udało się jej odszukać utraconą część duszy na skraju pewnej góry.
pozatym po pracy. Przemek jak zwykle wszystko gubi już od rana. dziś przygotowania na najazd jego rodziców, który miejmy nadzieję przeżyję ;]
miłego dnia, ja idę sie przytulic do Tygryska, który mimo tego że mnie wkurza wiem że jest dobrym, ylko ostro poszuranym czlowiekiem ze skłonnościa do wyciągania pochopnych wniosków, które ktoś mu musi póxniej prostować(tak to ku u mojej wielkiej rozkoszy JA).

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

jak kogokolwiek tak można nazwać? żal mi autorki tego bloga