niedziela, 15 lutego 2009

Walentynki

walentynki walentynki i PO walentynkach. standart.
odkad jestem na wyspach i dowiedzielam sie nieco wiecej od anglosasow o tym swiecie zaczelam je bardziej sznaowac. w pierwowzorze bowiem, a moze inaczej, na poczatku mialy szereg ciekawych tradycji i takich tam, dopiero pozniej zakradla sie w nie komercja i 'amerykanskosc', ktorej lagodnie mowiac troche nie lubie.
u mnie byl to czas zapracowany, gdyz robilam desery walentynkowe. tzn robilam... kupilam gotwce i dekorowalam je. Powiedzmy szczerze - cukiernikiem to ja nie zamierzam zostac. byly baloniki(nie smiac sie), byly slodkosci .Na ta okazje Przemyslaw zawiesil swoja diete. Prezenty tez byly. Moj Luby dostal piersiówkę Jacka D. o ktorej zdaje sie zawsze marzyl, bo za kazdym wypadem do Polski chcial ja ojcu kupowac. Wiec doszlam do wniosku, ze to niezrealiowane marzenie dzieciece. Ja natomiast dostałam prezent(ktory tradycyjnie sama wybralam - lampę plazmową.... teraz godzinami moge sie patrzec na  ,wlasne' pierony wytworzone w szczegolnej wlasciwosci 4 stanu skupienia(plazmie). Jestem tym zafascynowana. Własne, prywatne piorony to rzecz przyprawiajaca mnie o ekstaze.
To był generalnie relaksacyjny tydzien - wzyty u znajomych (w tym wizyta u Wiedźm z Avonmouth ;]), ktore mnie lekko obesmialy(nie wiem dlaczego), zakupy, cukiernictwo (no dobra tu przesadzilam lekko), niekonczace sie rozmowy w kuchni.
Wlasnie moim mistrzem kulinarnym i to niekwestionnowanym zostala niejaka Katarzyna, ktora zamiast smietany kremowki podwojnej uzywa serka, dozuca do przepisow co sie da i generalnie obserwowanie jej w kuchni jest spora zabawa na calego. 'po co ogladac kabarety?'.
szkoda mi tradycyjnie juz weekendu- moze inaczej szkoda mi siebie...
zycie... a po kazdym weekendzie przychodzi PRACA.
z nowinek :25 lutego przyjezdzaja rodzice  mego lubego, strasznie ich lubie, tesciowa nawet kocham ale rodzice to RODZICE, jakby ktos mial numer do dobrego psychiatry lub srodki uspokajajace to prosze o kontakt. 5 dni - zameczania na smierc. moze ktos mnie na te dni przygarnie - nie jem duzo...

Brak komentarzy: