środa, 10 grudnia 2008

no więc tak...
akcja upolowania komponentów na stroiki udała się...
tzn poniekąd się udała.
wybralismy sie na gałązki choinkowe do najwiekszego bristolskiego parku Ashton Park z zamiarem uprowadzenia igliwia. Wczesne rano. Największy park miejski daleko za miastem. Nikogo mielismy nie ujrzec. Wychodzimy z samocodu uzbroieni w noz, worki i inne akcesoria przydatne w takich akcjach, a tam..... setki ludzi wyprowadzających swoje ukochane psiaki.
Zalało Nas.
Przemek nie dal za wygraną. Postanowił przebić się przez krzaki i w cieniu i pólmroku chaszczy, dokonać zbrodni.
...tam też były psy z właścicielami.
Zmieniając plany taktyczne postanowiliśmy odjechać samochodem w poszukiwaniu bardziej odludnych terenów. Jeździliśmy długo i tak samo dlugo nie widzieliśmy obiecanej choinki. Nagle ku naszej uciesze i wielkiej nadziei naszym oczom ukazał się wjazd w coś co wyglądało jak zagajnik (wiadomo zagajnik = się choinka). Udaliśmy się tam naszym zielonym brumkiem i zaparkowaliśmy. teren okazał się własnościa prywatną, i dodatkowo bez rzadnych choinek. Nadzieja okazała sie więc płonna i już mieliśmy usiaść pod płotem i popłakać, gdy moją czujną uwagę skauta przykół niecodzienny w U.K. widok. SIANO! Idealny dodatek do wigilijnego stołu - mozna by nawet powiedzieć, swego rodzaju niezbędnik. Przekradłam się zatem przez rowy, pagórki udekorowane obficie błotem i triumfalnie przyniosłam z uśmiechem wyższości mojemu ukochanemu siano. Obejrzał je i stwierdził, że to słoma bardziej ale i tak nada się na naszą kolację( którą to organizujemy). Po uzyskaniu siana znalezienie choinki nie było już takie trudne. Stroiki wyszły jak malowane(przynajmiej tak siebie pocieszam w chwilach licznych słabości). Dokupiliśmy też włosiwa anielskiego na naszą najbrzydszą (a zatem i moją ulubioną) choinkę.
Prezenty juz gotowe. W sobotę Impreza Świątecznaz pracy, w pobliskim pubie(czuje iż znowu w sobotę będę zatruta toksycznymi wyciągami z lokalnych browarów...życie jest doprawdy ciężkie). W poniedziałek 'Tajemniczy Mikołaj' - impreza pod patronatem niazastapionej Barb. Barbara bezposrednia przelozona Przemysława jest jedna z najbardziej klimatycznych osób. Kobieta w podeszłym zaprawdę wieku. Chuda. Wiecznie zgarbiona z rękoma w kieszeni. Kiedy oddział ochrony nie chce nas puszczać z przerwy papierosowej śpiewa im piosenki z MontyPythona, a kiedy coś przeskrobiesz udaje zagniewaną by wyciągnąć ręke i nieco teatralnie powiedzieć - 'wybaczam Ci'. Naprawdę jest moim mistrzem. Szczególnie jeśli chodzi o komputery. Maila pisze 40 minut ;]  a ulubionym jej zajeciem w pracy jest granie w pasjansa - twierdzi, że to pomaga jej ćwiczyć umysł i koncentrację -co jest ważne przy liczeniu pieniędzy. Naprawdę nieliczna z kobiet w mojej pracy, którą szanuje....
na tym kończę mój pamiętniku i idę na kolację/obiad.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Z niecierpliwością czekam na kontynuacje jak (?) że ciekawej, fascynującej i kontrowersyjnej zarazem opowieści... Wielka fanka dwóch ostatnich wpisów - Bigsister :)