...no dobra.
...trzeba jakos zaczać.
...początek.
...naprawdę nie wiadomo co pisać.
Mijający rok 2008 był w jakimś sensie rokiem ważnym i przełomowym. Pytanie miażdżące - 'który z moich roków nie był'?.
Rok stabilizacji nader burzliwego związku, który zaczoł się z przypadku i nie prognozowano mu zbyt świetlanej przyszłości. Zaręczyny. Planowanie kupna domu w U. K. i osiedlenie się tutaj na stałe. Porzucenie planów powrotu do Polski i otworzenia własnego biznesu. Rzetelne postanowienie zostania fotografem i pójścia do szkoły o tym kierunku. Rozwiązanie kilku nurtujących mnie wątków życiowych. Śmierć mojego ojca. Kilkumiesięczne godzenie się z tym. Utrata kilku znajomości(pewnie z obopulną korzyścią). Poznanie wspaniałych ludzi i ich 'światów'. Podsumowując - 'nie mogę powiedzieć żeby bylo zanudno' ;].
Rok ten przyniósł mi też totalną świadomość, że się starzeję. Niemniej jednak im bardziej staram się w to uwierzyć tym bardziej świat pragnie mi udowodnić, iż tak nie jest. Koledzy coraz młodsi podrywają. Środowisko uświadamia mi że mam dziecinne pomysły i z równie dziecinnym zapałem je realizuje. Zaczęłam się ubierać na dziale dziecięcym (i to nie jest żart...). Ubywa mi również centymetrów ale to pewnie wynik płaskostopia...
Starość nie radość.
tym optymistycznym akcentem zaczynam ten blog.
Kończę albowiem moja druga połówka popada w stan nerwicy i chce już jechać po komponenty do stroika świątecznego, które zamierzam 'podprowadzić' z pobliskiego parku ;]. Módlcie się zatem aby nie złapała mnie straż sąsiedzka(mam nadzieje że o tej porze nikt nie strzeże miejskiego przybytku :P). Amen.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz